Terlikowski: "Wyborczej" nie chodzi o to, żeby ludzie myśleli, ale żeby ją otworzyli i ją przeglądali

Terlikowski: "Wyborczej" nie chodzi o to, żeby ludzie myśleli, ale żeby ją otworzyli i ją przeglądali

Dodano: 
Tomasz Terlikowski
Tomasz Terlikowski Źródło: zrzut z Telewizji Republika
– Wczoraj przeczytałem tekst jednej z poznańskich publicystek "Gazety Wyborczej", żeby ze szpitalu usunąć moje książki. Czytanie Sienkiewicza prowadzi do myślenia, a "Gazecie Wyborczej" nie chodzi o to, żeby ludzie myśleli, ale żeby ją otworzyli i przeglądali – mówił w programie "Chłodnym Okiem" publicysta "Do Rzeczy" Tomasz Terlikowski.

"Gazeta Wyborcza" napisała wczoraj, że przeczytanie 6-7 książek w liceum, to "przytłaczająca ilość". Terlikowski przypomniał, że "kanon lektur obejmuje teksty, które się sprawdziły". – Ma on sprawić, że każdy człowiek posługuje się pewnym kodem kulturowym. "Akademia Pana Kleksa" według nich jest "archaiczna", a to jest fajna książka. "W pustyni i w puszczy" – rewelacja. To jest dobry kawałek literatury i warto, żeby dzieciaki go znały po to – żeby, o zgrozo! – w przyszłości przeczytali "Krzyżaków", "Quo Vadis" i Trylogię. Bez tych mitów nie ma polskości i trzeba je znać. Myślę, że chodzi o to, żebyśmy zamiast kanonu mieli nagrodę Nike, czyli żeby dzieciaki czytały tylko to, o czym pisze "Gazeta Wyborcza" – powiedział.

W ocenie publicysty "Do Rzeczy", im więcej takich teksów powstanie, tym "Gazeta Wyborcza sama siebie wytnie i nikt nie będzie musiał tego guza wycinać, bo on sam się wytnie. – "Gazeta Wyborcza" powinna zrobić indeks ksiąg zakazanych dla czytelnika "Gazety Wyborczej", a potem spalić je na stosie – dodał.

Czytaj też:
Mają czytać "aż" siedem książek rocznie. "Wyborcza" alarmuje, internet pęka ze śmiechu

Źródło: Telewizja Republika
Czytaj także