Co to znaczy „być na rauszu”? Czy chodzi o to, że ktoś jest „lekko podpity”? E-e. Chodzi tylko o to, że ktoś jest lekko wesoły, a przy okazji było pite. Ale nie aż tyle, by dało się stwierdzić, że wesołość wzięła się z alkoholu – być może alkohol był pity, bo człowiek miał już wcześniej wesoły nastrój wywołany czymś innym. Itaka była ta Pani za Barem – zawsze wesoła i stale coś popijała. Nie aż tyle, by stracić dykcję, by jej ruchy przestały być sprawne, a rachunki precyzyjne. Robiła ludziom drinki, knajpę miała popularną i sama się w niej świetnie bawiła. Była barmanem, a jednocześnie uczestnikiem balangi. Rzadkie połączenie w tej branży.
Była świetna w swojej robocie. Pracowałem za barem na Karaibach, więc widzę takie rzeczy. Potrafię ocenić i docenić. Niczego nie notowała, a wszystko pamiętała. Klientów miała tłum, a jednak się nie myliła – wiedziała, kto co zamówił, od kiedy zamawiał i która to kolejka. Rachunki robiła w głowie i trzymała w pamięci. Nie oszukiwała, choć… mogła, i to łatwo. Nie oszukiwała, bo dbała o swój bar.
Gdy któryś z klientów miał już dość, a nadal zamawiał, robiła mu drinka bez prądu. Potem na końcu gość się dziwi, że przecież wypił osiem kolejek, to czemu ona mu liczy tylko za trzy. A ona na to:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.