Piotr Zychowicz: Premier Jan Olszewski na krótko przed śmiercią udzielił wywiadu, w którym powiedział, że Stepan Bandera nie miał nic wspólnego z Wołyniem. Miał rację?
Prof. Jan Pisuliński: Bandera rzeczywiście nie był bezpośrednim inicjatorem rzezi Polaków na Wołyniu. Kiedy doszło do tej tragedii, siedział w niemieckim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Oczywiście w znacznie lepszych warunkach niż większość więźniów tej placówki. Jako współpracownik Abwehry miał tam uprzywilejowaną pozycję. Jego sytuacja była znacznie lepsza niż choćby gen. Stefana Grota-Roweckiego, który został zamordowany w Sachsenhausen. Bandera wyszedł z niemieckiego obozu w dobrym zdrowiu.
Może w takim razie wydawał swoim ludziom rozkazy z więzienia?
Część historyków uważa, że Bandera utrzymywał kontakty z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów za pośrednictwem swojej żony. Pytanie tylko, czy mógł podejmować tak kluczowe decyzje pozbawiony informacji na temat sytuacji w terenie. Czy mógł wydawać rozkazy? Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Niemieckie służby więzienne utrudniały mu kontakt ze światem.
Czy historycy mają jakieś dowody potwierdzające, że to Bandera wydał rozkaz zagłady Polaków?
Nie, nie mają. Ale pamiętajmy, że w przypadku Holokaustu również nie ma rozkazu Hitlera. Nie jest to więc argument rozstrzygający. Możemy natomiast bez wątpliwości mówić o odpowiedzialności moralnej. Bandera był przywódcą radykalnej frakcji OUN. To on był współtwórcą jej szowinistycznej ideologii, która zakładała użycie przemocy na wielką skalę. Bandera stworzył więc grunt pod zbrodnię. No i jeszcze jeden ważny aspekt. Bandera zginął w 1959 r. i nigdy nie potępił mordów na Polakach.
To kto wydał ten rozkaz? Część badaczy ukraińskich twierdzi, że to było działanie oddolne, chłopska żakeria.
Nie. To była akcja przeprowadzona w sposób zorganizowany. Wszystko wskazuje na to, że rozkaz wymordowania Polaków na Wołyniu wydał szef tamtejszych struktur – Dmytro Klaczkiwski „Kłym Sawur”. Potem mordy przeniosły się do Galicji Wschodniej, co świadczy o tym, że organizacja to aprobowała. Wskazuje się tu na kolejnego prominentnego działacza OUN – Romana Szuchewycza.
Co się stało z tymi ludźmi?
Zginęli potem w walce z Sowietami. Przez co na Ukrainie – szczególnie zachodniej – mają dziś status bohaterów.
Bandera to rocznik 1909. A więc był za młody, żeby wziąć udział w wojnie polsko-ukraińskiej.
Tak, ale ta klęska go uformowała. On był dzieckiem swoich czasów. Przedstawicielem pokolenia wychowanego w cieniu klęski ukraińskiego zrywu niepodległościowego. Przypominam, że w 1918 r. proklamowana została Zachodnioukraińska Republika Ludowa, która miała objąć wszystkie ziemie zamieszkane przez Ukraińców w granicach byłych Austro-Węgier.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.