Mówienie o otyłości to dziś szalenie trudna sprawa. Po pierwsze, rzeczywiście trzeba podchodzić do tematu z delikatnością, by nie pogłębiać trosk tych, którzy borykają się z nadmiarem ciała przez to, że chorują. Po drugie, bo od lat próbuje się dyskusję o tym, także w Polsce, przekierować na nowe, zwariowane tory – próbuje się nam wmawiać, że to, co złe i doprowadza do chorób i przedwczesnej śmierci, jest w gruncie rzeczy „tak samo dobre”. Borykamy się z wysypem „ciałopozytywnych” modelek, instagramerek i innych influencerek. To się oczywiście świetnie sprzedaje, bo przecież zaniedbać się jest wygodniej niż pracować nad zdrowszym trybem życia. Zatem ludzie w sieci i w mediach chętniej posłuchają tych, którzy wmawiają im, że nic nie muszą robić, bo można mieć nadwagę i jest to dobre.
Fakty są jednak zatrważające. Każdy, kto w te wakacje rozejrzy się na basenach i plażach, dostrzeże masę dzieci z fałdkami tłuszczu, objadających się przy tym chipsami i popijających gazowane, słodzone napoje. Jest ich coraz więcej.
Już parę lat temu polscy lekarze bili na alarm w tej sprawie. „Według statystyk publikowanych w ciągu ostatnich kilku lat Polska jest liderem w tej dziedzinie. Otyłość wśród polskich dzieci i nastolatków rośnie najszybciej w Europie” – ostrzegał prof. dr hab. n. med. Paweł Bogdański, kierownik Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, organizator ówczesnej kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.
Tyją na potęgę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.