Afera reprywatyzacyjna. "Akceptacja szła z samej góry"

Afera reprywatyzacyjna. "Akceptacja szła z samej góry"

Dodano: 
Były urzędnik warszawskiego ratusza, referent spraw Krzysztof Śledziewski zeznaje jako świadek przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, podczas pierwszej rozprawy komisji
Były urzędnik warszawskiego ratusza, referent spraw Krzysztof Śledziewski zeznaje jako świadek przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, podczas pierwszej rozprawy komisji Źródło: PAP / Leszek Szymański
Z Krzysztofem Śledziewskim, byłym pracownikiem Biura Gospodarki Nieruchomościami m.st. Warszawy i świadkiem komisji weryfikacyjnej rozmawia Wojciech Wybranowski.

Wojciech Wybranowski: Wśród postępowań, którymi się pan zajmował, były takie, które wzbudziły pańskie wątpliwości?

Krzysztof Śledziewski: Było wiele takich spraw, w których istniało domniemanie, że ktoś ubiegający się o zwrot spadkowej nieruchomości dostał już odszkodowanie albo że są wyznaczeni kuratorzy czy że np. – pamiętam jeden taki przypadek – akty notarialne sprawiały wrażenie, delikatnie mówiąc, dziwne. Zawsze w takich przypadkach rozmawiałem z moim bezpośrednim szefostwem, pytając: „Co robimy?”, i reakcje były różne. Jednak też – podkreślam – moi szefowie działu, podejmując decyzję, musieli mieć akceptację samej góry, kierownictwa magistratu. Niekiedy kierowałem, po poleceniu przełożonych, informację do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jednak nie uczestniczyłem w jakichś cyklicznych spotkaniach z ABW.

Cały wywiad dostępny jest w 27/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Rozmawiał: Wojciech Wybranowski
Czytaj także