Wojciech Wybranowski: Wśród postępowań, którymi się pan zajmował, były takie, które wzbudziły pańskie wątpliwości?
Krzysztof Śledziewski: Było wiele takich spraw, w których istniało domniemanie, że ktoś ubiegający się o zwrot spadkowej nieruchomości dostał już odszkodowanie albo że są wyznaczeni kuratorzy czy że np. – pamiętam jeden taki przypadek – akty notarialne sprawiały wrażenie, delikatnie mówiąc, dziwne. Zawsze w takich przypadkach rozmawiałem z moim bezpośrednim szefostwem, pytając: „Co robimy?”, i reakcje były różne. Jednak też – podkreślam – moi szefowie działu, podejmując decyzję, musieli mieć akceptację samej góry, kierownictwa magistratu. Niekiedy kierowałem, po poleceniu przełożonych, informację do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jednak nie uczestniczyłem w jakichś cyklicznych spotkaniach z ABW.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.