Bitwa nad Antietam. Najkrwawszy dzień w historii Ameryki
  • Grzegorz GrzymowiczAutor:Grzegorz Grzymowicz

Bitwa nad Antietam. Najkrwawszy dzień w historii Ameryki

Dodano: 

Rozkaz 191

Lee spodziewał się, że garnizon zostanie ewakuowany. Skoro tak się nie stało, "Szary lis" chciał przejąć Harper’s Ferry wraz z inwentarzem. I tak trzeba było to zrobić, a tamtejsza żywność, broń i obuwie z pewnością wzmocniłyby jego armię przed nadchodzącą konfrontacją z siłami nadciągającymi z Waszyngtonu. Opracował zatem śmiały manewr wydzielenia części armii i okrążenia Harper’s Ferry. Geografia sprawiała, że miasto było szczególnie wystawione na uderzenie. Leżało w delcie dwóch potężnych rzek i z trzech stron było otoczone wysokimi górami. Specyficzna lokalizacja sprawiała, że chcąc je otoczyć, trzeba było podejść trzema osobnymi drogami.

Lee postanowił podzielić armię aż na cztery części. 9 września wydał rozkaz specjalny nr 191, w którym zamieścił wytyczne dla poszczególnych dowódców na najbliższe kilka dni. Zasadniczym kierunkiem ruchu armii było Hagerstown. Najpierw jednak trzy grupy pod ogólnym zwierzchnictwem Jacksona miały opanować Harper’s Ferry. Gen. Walker z 4 tys. ludzi miał się cofnąć i podejść pod miasto od południowego wschodu. Gen. McLaws z dwoma dywizjami liczącymi 5-tys. ruszyć od wschodu drogą najkrótszą, ale najtrudniejszą, bo przez góry, gdzie mógł ponadto spodziewać się oporu. Z kolei "Stonewall" Jackson z 14-tysiącami żołnierzy szerokim łukiem przez Williamsport i Martinsburg miał nadejść z kierunku północno-zachodniego. Łącznie 26 z 40 brygad Armii Północnej Wirginii zostało wydzielonych do wykonania tego zadania. Lee i Longstreet z resztą oddziałów (16 tys.) mieli kontynuować marsz na północ, osiągając Boonsboro, a następnie Hagerstown. Zadaniem dywizji gen. D. H. Hilla, idącej jako ostatnia, było zabezpieczenie tyłów armii.

Rozpoczęło się niezwykle ryzykowne przedsięwzięcie. Powodzenie operacji zależało od tego, czy Jackson zdąży zająć Harper’s Ferry i dołączyć do reszty armii, zanim nadejdą potężne siły McClellana. Lee dał mu trzy dni na wykonanie zadania. Jackson nadawał się tu jak nikt inny. Bazował przede wszystkim na szybkości, kiedy wiosną podczas brawurowej kampanii w Dolinie Shenandoah, mając pod komendą w najlepszym momencie 17 tys. żołnierzy, wyparł cztery armie unijne, które, choć nigdy się nie zeszły, liczyły łącznie 52 tys. ludzi. To właśnie z tych wojsk została później sformowana armia pod komendą Pope’a, którą Jackson pobił ponownie nad Bull Run i pod Cedar Mountain.

Teraz operacja otoczenia Harper’s Ferry przedłużyła się o dobę, ale Jackson był spokojny, słusznie zakładając, że podobnie jak podczas Kampanii Półwyspowej także i teraz McClellan będzie bardzo ostrożny. (Swojego przeciwnika znał m.in. z West Point. Nic w tym nadzwyczajnego, gdyż tamtejsza akademia wojskowa stanowiła kolebkę kadr oficerskich obu walczących stron. Co jednak warte odnotowania, Jackson i McClellan uczyli się w jednej klasie. McClellan ukończył ją nawet na drugiej lokacie w ich roczniku, Jackson zaś na siedemnastej na pięćdziesięciu dziewięciu kadetów). 12 września Jackson, Walker i McLaws, który w istocie stoczył w górach walkę z mniej licznymi unionistami, zaczęli zamykać pierścień wokół Harper’s Ferry, rozstawiając na trzech okalających je wzgórzach swoją artylerię.

Ruchy 13 września

Tymczasem w Pensylwanii narastały niepokoje. Z Hagerstown, gdzie Lee i Longstreet dotarli 13 września i właśnie uzupełniali zapasy, był już rzut beretem do granicy. Armia Potomaku posuwała się powoli, mając niewiele informacji o siłach i kierunkach działań przeciwnika. Unijni dowódcy tradycyjnie mocno przeszacowywali liczebność rebeliantów. Do McClellana napływały też sprzeczne meldunki kawalerii. Jeden z nich wskazywał na 30-50 tys., ale w innym była mowa nawet o ponad 100 tysiącach konfederatów. Jackson i Stuart lubowali się też w celowym w podstawianiu "maruderów". Ich zadaniem było wpaść w ręce jankesów i zaświadczyć o olbrzymiej sile wojska. Tak samo urabiano miejscową ludność, która nigdy wcześniej nie widziała przemarszu dużej armii i była skłonna mnożyć jej liczebność w swojej wyobraźni.

Tym jednak razem do McClellana uśmiechnęło się szczęście. 13 września jego ludzie podeszli pod Frederick i dokonali tam odkrycia stanowiącego prawdziwy game changer kampanii. Otóż dwaj żołnierze z pułku z Indiany znaleźli cygara owinięte kartką papieru. Była to kopia rozkazu nr 191, której adresatem był gen. D. H. Hill, a nadawcą gen. Lee. Teraz McClellan znał położenie i kilkudniowe plany podzielonej na cztery części konfederackiej armii, a Lee nawet o tym nie wiedział. Sprawa wydawała się oczywista – ruszyć natychmiast przeważającą siłą i rozbić zgrupowania południowców jedno po drugim. Ale w rozkazie nie było ani słowa o liczebności wojsk Lee, toteż McClellan rutynowo obawiający się niezliczonych rebelianckich dywizji, powziął stosunkowo ostrożne kroki. Tego dnia kawalerzyści Pleasontona, którzy mieli przejechać przez przełęcz Turnera w Górach Południowych, by potwierdzić pozycje Lee, zostali odrzuceni przez pilnujących przesmyka konfederatów Stuarta. Na następny dzień McClellan zaplanował podciągnięcie wszystkich sił pod Góry Południowe i przygotowanie do walki. Rozkazał też stacjonującemu 11 km. na południe od Frederick gen. Franklinowi, żeby ruszył z 19,5 tys. żołnierzy na odsiecz Harper’s Ferry, wychodząc przez przełęcz Cramptona na tyły McLawsa. Pierwsze jednostki z 87-tys. na ten moment Armii Potomaku, wyruszyły zatem dopiero rankiem 14 września, 18 godzin po uzyskaniu drogocennego rozkazu 191.

Późnym wieczorem 13 września Lee otrzymał od Stuarta niepokojącą informację. Dowódca kawalerii został zawiadomiony przez sympatyka Konfederacji z Frederick, że McClellan bardzo entuzjastycznie zareagował na otrzymany tego dnia dokument. Kiedy bowiem unijnemu generałowi dostarczono kopię rozkazu 191, ten przyjmował właśnie delegację mieszkańców. Informator nie wiedział oczywiście, o co chodzi, ale sprawa wydała mu się poważna, więc postanowił ukradkiem przedostać się do południowców i powiadomić ich o tym. Depesza się nie zachowała, więc nie wiadomo, co dokładnie Stuart napisał do Lee, ale pewne jest, że nie zbagatelizował ostrzeżenia, tym bardziej że meldowano mu już wtedy o wzmożonej aktywności jankesów w okolicach przełęczy Turnera.

Lee nie zamierzał przerywać operacji zajęcia Harper’s Ferry, ale wysłał do wykonawców misji nowe rozkazy jak najszybszego zmuszenia garnizonu do kapitulacji i powrotu do sił głównych. Straż tylna D.H. Hilla miała tymczasem dołączyć do Stuarta i zablokować przełęcz Turnera wraz z sąsiadującą z nią przełęczą Foxa w Górach Południowych. W sukurs został wysłany także Longstreet. Lee chciał, żeby utrzymali przełęcz, póki Harper’s Ferry nie padnie.

Bitwa o South Mountain

14 września D. H. Hill stoczył zaciętą walkę z kilkoma dywizjami z pierwszego korpusu "Walecznego Joe" Hookera i dziewiątego korpusu Burnside’a, kierowanego przez gen. Reno – który zresztą poległ w tym starciu – nazwanym bitwą o South Mountain. Burnside sprawował zwierzchnictwo nad oboma korpusami, ale nie skoordynował odpowiednio ataków, przez co granatowi nie mogli zrobić pożytku ze swojej przewagi liczebnej. Na początku bitwy obrona Hilla składała się jedynie z 2300 żołnierzy, ale walorem ich pozycji były liczne kamienne murki, głazy, drzewa i nierówności terenu, zza których ostrzeliwali nadciągających jankesów. Brygada Coxa toczyła zaciętą walkę z prawym skrzydłem konfederatów, jednak brak posiłków przekreślił szanse na przełamanie linii D.H. Hilla.

Późnym popołudniem po długim marszu na pole bitwy dotarł ze swoimi ludźmi Longstreet. Twardzi Teksańczycy generała Hooda z jego korpusu wsparci przez artylerię powstrzymali dywizje Sturgisa i Rodmana, które zaatakowały prawe skrzydło. Burnside rzucał do ataku kolejne jednostki. Na centrum przełęczy ruszyła obyta w bojach "Żelazna brygada". Prowadzący ją gen. Gibbon był jednym z najlepszych dowódców w armii Unii. Pochodził z Pensylwanii. Jego trzej bracia walczyli po stronie Południa, a świadkiem na jego ślubie był nie kto inny, jak D.H. Hill. Także na tym odcinku konfederacka linia obronna okazała się zbyt silna. "Żelaznej brygadzie" nie udało się jej przełamać. Z kolei na lewej flance konfederatów dywizje Meade’a i Hatcha z korpusu Hookera zdołały w końcu zmusić doświadczoną brygadę Rodesa do cofnięcia się i zajęły szczyt nad przełęczą Turnera, ale zastał ich zmrok i dalszy atak na takim terenie stał się bezcelowy.

Nad Górami Południowymi zapadła ciemność. Walki 14 września dobiegły końca. Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu odsieczy D.H. Hill utrzymał pozycje. Straty konfederatów wynosiły ok. 2300, a federalnych 1800 żołnierzy. Generał Lee, który zjawił się na polu bitwy wraz z Longstreetem, zgodził się z nim, że wobec przewagi liczebnej nieprzyjaciela przełęcze należy opuścić. Najważniejsze było jednak to, że dzięki całodniowemu oporowi, zyskali dobę dla Jacksona, Walkera i McLawsa.

Ten ostatni znalazł się jednak w poważnych tarapatach. W stronę przełęczy Cramptona, czyli na jego tyły, nadciągnął korpus gen. Franklina. McLaws, powiadomiony rankiem przez kurierów od Lee o potencjalnym zagrożeniu, zdążył wzmocnić przełęcz, jednak granatowych było zbyt wielu i ostatecznie konfederaci musieli się wycofać. Zeszli ze wzgórza w pobliską dolinę i uformowali tam nową linię obrony. Widząc to, Franklin zaniechał dalszego natarcia, dając żołnierzom odpocząć. Pierwszy cel jego ekspedycji został osiągnięty – przełęcz Cramptona była opanowana przez wojska Unii.

Kapitulacja Harper’s Ferry

Mimo pata uzyskanego w bitwie Lee znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Wycofanie się nocą z przełęczy w Górach Południowych oznaczało, że następnego ranka cała Armia Potomaku przejdzie przez nie i znajdzie się na otwartej przestrzeni, po tej samej stronie, co wciąż niekompletna Armia Północnej Wirginii. Lee był ofensywnie nastawiony, ale nie zamierzał toczyć walki skazanej na porażkę. Wieczorem powiadomił McLawsa, że musi znaleźć sobie drogę powrotną za Potomak, ponieważ nazajutrz cała armia wycofa się przez Sharpsburg do Wirginii.

Jednak jeszcze tego samego wieczora okazało się, że kampania w Maryland będzie kontynuowana. Do kwatery Lee dostarczono meldunek, w którym Jackson informował, że jeśli nie napotka na niespodziewane przeszkody, to następnego dnia, czyli 15 września, Harper’s Ferry zostanie zajęte. Plan ewakuacji został wstrzymany. Teraz Armia Północnej Wirginii koncentrowała się pod Sharpsburgiem, ale nie po to, żeby wycofać się tamtędy za rzekę, tylko celem stoczenia bitwy.

Rankiem garnizon Harper’s Ferry rzeczywiście się poddał. Podjął próbę obrony, ale wymiana ognia artyleryjskiego z 50-cioma działami konfederatów ukrytymi na wzgórzach wokół miasta nie rokowała żadnych szans powodzenia. W dodatku obsada garnizonu składała się z prawie samych nowicjuszy, podczas gdy ludzie Jacksona byli już weteranami, jeśli chodzi o wojnę secesyjną. Jackson przyjął kapitulację i wyznaczył gen. A.P. Hilla, żeby dopilnował wszelkich formalności. 12,5 tys. żołnierzy Unii musiało złożyć broń, część oddać mundury, po czym pozwolono im odejść. Łupem konfederatów padło 13 tys. sztuk broni, 73 działa, 200 wozów, 1200 mułów i potężne zapasy żywności. A.P. Hill miał dołączyć do reszty armii następnego dnia, a Jackson z resztą oddziałów pomaszerował najszybciej jak mógł około 30-kilometrową trasą ku Sharpsburgowi.

Ruchy federalnych 15 września

15 września miał też miejsce ostatni akt ofensywy Franklina. Rankiem McClellan rozkazał mu zająć dolinę, w której wciąż przebywał McLaws, po czym ratować Harper’s Ferry. Około 11.00 Franklin dowiedział się, że garnizon został już poddany. McLaws utworzył linię obronną z całości swoich prawie 5-tysięcznych sił. Franklin domagał się posiłków, bo jako zdolną do walki, oceniał tylko jedną ze swoich trzech dywizji. Ostatecznie przeszacował siły McLawsa i zaniechał uderzenia, wobec czego ok. 15.00 nienękany konfederacki generał wyruszył z doliny na Sharpsburg.

W tym czasie reszta Armii Potomaku przecinała pasmo Gór Południowych opuszczoną przez Południowców przełęczą, zbliżając się do Armii Północnej Wirginii na odległość około dwóch, trzech kilometrów. Obie armie oddzielał od siebie potok Antietam. Dowodzący czołem wojsk generał Hooker raportował McClellanowi o ucieczce i kompletnym zdemoralizowaniu w szeregach pobitych dzień wcześniej konfederatów. Wzniosła atmosfera udzieliła się także głównodowodzącemu, ale euforii tej nie podzielano w Waszyngtonie. Słusznie, bo kilka godzin później zwiady potwierdziły, że Lee zajmuje pozycje pod Sharpsburgiem. Kiedy McClellan zjawił się nad Antietam, w jego kierunku poszybowały pociski konfederackiej baterii, której uwagę przykuła stojąca razem grupa oficerów. Mimo to, osobiście przeprowadził wstępny rekonesans, ale uzyskane obserwacje dały mu zupełnie inny obraz sił przeciwnika, niż wynikałoby ze zdobytego rozkazu 191 i raportu Hookera. A to dlatego, że linia Południowców była bardzo rozciągnięta i solidnie pokryta artylerią. Działa łomotały, gdy tylko jakiś unionista znajdował się w zasięgu, a nawet bez tego. "Szary lis" chciał, by "Młody Napoleon" na powrót uwierzył w niezliczone konfederackie dywizje.

"Szary lis" blefuje

Generał Lee blefował. Chciał zasiać w przeciwniku niepewność, by ten nie zaatakował z marszu. Rozciągnął swoje wątłe, 16-tysięczne siły w zupełnie nieproporcjonalnie długą linię 7 km. Musiał wygrać próbę nerwów z McClellanem, dopóki Jackson, Walker i McLaws nie wrócą. W razie zmasowanego ataku Unii nie miałby żadnych szans. Wiele ryzykował, ustawiając się pod Sharpsburgiem. Po pierwsze miał o wiele za mało ludzi do porządnego obsadzenia tak wydłużonej linii obronnej. W dodatku jego lewa flanka nie była zasłonięta żadną naturalną barierą. Po drugie, za plecami konfederatów płynął potężny Potomak. W razie, gdyby zostali zmuszeni do odwrotu, z Wirginią łączył ich tam tylko jeden wąski odcinek do przekroczenia rzeki (bród Botelera), położony nieco na południe od Sharpsburga. Ewentualna ewakuacja z pola bitwy pod naporem nieprzyjaciela mogłaby się przerodzić w prawdziwą katastrofę.

Zaletą pozycji Południowców było natomiast jej położenie na w miarę wysokim terenie. Prawa flanka na swojej pierwszej linii miała w postaci potoku naturalną osłonę. Ustawiona była na południe od Sharpsburga. Jej główna linia przesłonięta była zaś pofałdowanym, zalesionym terenem. Na całym froncie nie brakowało elementów przyrody sprzyjających prowadzeniu defensywy: małych sadów, różnej wielkości głazów, wzniesień i zagłębień terenu. Kolejnym plusem była bliskość Antietam. Strumień można było przekroczyć w trzech miejscach. Na wysokości lewego skrzydła konfederatów znajdował się Most Górny, naprzeciwko centrum ich pozycji Most Środkowy, a dalej na południe Most Dolny. Teren wokół trzeciego mostu miał dogodne walory obronne, dlatego Lee dodatkowo rozciągnął prawą flankę, obsadzając go. Dwa pozostałe były poza zasięgiem strzału jego piechoty, ale mogła razić je artyleria.

Plan bitwy Unii

McClellan zachowywał ostrożność. 15 września nie zaatakował. 16 też nie. Rozważał to, ale rankiem sytuację pokrzyżowała mu gęsta mgła. Wraz ze swym sztabem dopracowywał więc plan uderzenia, ale tym samym dawał Lee i Jacksonowi kolejne cenne godziny. Przeprowadzał zwiady, ale nie wysłał kawalerii za Antietam. Ogólny plan bitwy był już ułożony, ale unioniści wciąż nie mieli rozpoznania pozycji rebeliantów. Dopiero późnym popołudniem korpus Hookera przeszedł Mostem Górnym przez Antietam na stronę południowców i po potyczce z dywizją Hooda dowiedział się, jak mniej więcej wygląda lewe skrzydło wroga. Ruch ten był dla generała Lee sygnałem, w którym miejscu może nastąpić pierwsze uderzenie Unii.

Późnym wieczorem korpus Mansfielda także przeszedł przez Most Górny. Trzecim, który miał spać na lewą flankę konfederatów, był korpus Sumnera. W centrum jako rezerwa stanął korpus Portera i kawaleria Pleasontona. Było to o tyle dziwne, że w wojnie secesyjnej konnica była użyteczna jako zwiad bądź do operowania na skrzydłach, natomiast w ewentualnym ataku na umocnione pozycje, skazana na przegraną. Do ataku na prawe skrzydło McClellan oddelegował Burnside’a. Jego korpus miał swą obecnością powstrzymać Lee przed przerzuceniem oddziałów z tego sektora na lewe skrzydło w razie kłopotów oraz sforsować Most Dolny i w sprzyjających okolicznościach zwinąć prawą flankę konfederatów.

Wieczorem 16 września pięć korpusów Armii Potomaku liczyło nad Antietam ok. 75 tys. żołnierzy i prawie 300 dział. Brakowało jeszcze Franklina, który dotarł na miejsce następnego dnia. Trzeba odnotować, że bardzo duża część armii nie brała do tej pory udziału w żadnej bitwie.

Plan bitwy Konfederacji

Armia Północnej Wirginii w obecnym składzie była znacznie bardziej zaprawiona w bojach, ale z powodu dezercji, chorób i maruderstwa stopniała z 55 do ok. 40 tysięcy. Gdy nad Antietam dotarli Jackson i Walker, Lee miał 30 tys. ludzi, czyli ponad dwa razy mniej, niż przeciwnik. Reszta, czyli dywizje A.P. Hilla i McLawsa mogły dołączyć dopiero następnego dnia, przy czym ten pierwszy najwcześniej w południe. Lee pośpiesznie uzupełnił linie obronne przybyłymi jednostkami. Jackson objął dowództwo lewego skrzydła, prawym miał pokierować Longstreet. Obu korpusów pilnowała kawaleria. Do dyspozycji było około 200 dział. Nie mając sił ani miejsca na manewr, Lee postanowił stoczyć bitwę defensywną, zadając przeciwnikowi jak najcięższe straty.

Czytaj także