PIOTR GURSZTYN: Jakie dobro publiczne wynika z tego, że Janusz Korwin-Mikke opowiada różne rzeczy o Hitlerze?
PRZEMYSŁAW WIPLER: Moim zdaniem to nazwisko mogłoby kompletnie nie pojawiać się w jego wypowiedziach i byłoby to z korzyścią dla Kongresu Nowej Prawicy. Moglibyśmy bardziej skupić się na przekazie programowym.
Inni politycy nie tracą czasu na gadanie o Hitlerze.
To dobre pytanie, tyle że bardziej do dziennikarzy. Kiedy bowiem ostatnio J.K.-M. był w „Kropce nad i”, Monika Olejnik więcej mówiła o Hitlerze niż Bogusław Wołoszański w przeciętnym odcinku „Sensacji XX wieku”.
Miała powód. Innych gości o to nie pyta, bo byłoby to pytanie „od czapy”.
Pewnie, że dużo łatwiej rozmawiać z J.K.-M. o tym, niż pytać go o to, dlaczego chce zlikwidować ZUS, dlaczego chce obniżyć i uprościć podatki, dlaczego chce redukcji kadry urzędniczej o co najmniej 30 proc. To są tematy dużo mniej atrakcyjne dla dziennikarzy, bo to nasze mocne strony. Lepiej więc pytać go o jego publicystykę i odpytywać z analogii historycznych albo tez, które nie są elementem programu Kongresu Nowej Prawicy.