Pisarze chodzili na te warty jak na ścięcie. Panowało przekonanie, że nieboszczyk pociągał szybko za sobą któregoś z „wartowników”. Wilhelm Mach np. trzymał straż przy trumnie zmarłej w maju 1965 r. Marii Dąbrowskiej jako przedstawiciel młodych i zmarł niespodziewanie w lipcu tego samego roku. Julian Tuwim czuwał przy grobie Gałczyńskiego na początku grudnia 1953 r. i trzy tygodnie później poszedł za nim, nie opłacało mu się wracać do domu, żartowano. Ówczesny szef kinematografii, cyniczny Janusz Wilhelmi, zwany nożownikiem polskiej kultury, który w styczniu 1978 r. zniszczył na kolaudacji film „Palace Hotel”, według scenariusza Dygata, przyczyniając się do jego śmierci, zgłosił się na ochotnika do warty przy trumnie pisarza, jednak do tego nie dopuszczono, ale za zuchwały zamiar Dygat pociągnął go za sobą i w marcu tego roku Wilhelmi zginął w katastrofie lotniczej, a w SPATiF strzelały korki od szampana.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.