TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Kardynał Stefan Wyszyński przez kilkadziesiąt lat był pod obserwacją komunistycznych służb specjalnych. Miał coś do ukrycia?
MICHAŁ KONDRAT: Nie miał. Dlatego nigdy nie znaleziono na niego nic, co mogłoby go skompromitować.
Czemu z 30-letniej inwigilacji Prymasa Tysiąclecia do scenariusza filmu „Prorok” wybrano akurat lata 1956–1970?
Ponieważ to ważny okres zaangażowania politycznego prymasa, który stał się nieformalnym przywódcą narodu polskiego i negocjował dla niego warunki z I sekretarzem PZPR Władysławem Gomułką. Poza tym akcja filmu dzieje się na tle ważnych dla Polski wydarzeń historycznych.
Główne zatargi na linii państwo – Kościół wywoływały wówczas obchody milenijne?
Napięcia istniały na wielu płaszczyznach, natomiast obchody milenijne miały być dla rządzących manifestacją rzekomego poparcia społecznego. Zadaniem prymasa było odnowić duchowo naród i zawierzyć Polskę opiece Matki Bożej. I to mu się udało.
Operacja pod kryptonimem Prorok zakładała dyskredytację prymasa, nieformalnego przywódcy narodu, co spowodowałoby całkowitą ateizację Polski?
Rząd przeprowadzał wiele działań zmierzających do ateizowania społeczeństwa. Operacja „Prorok” miała na celu zniszczenie reputacji Wyszyńskiego, a tym samym obniżenie morale w narodzie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.