Irańskim władzom nie spodobały się słowa szefa niemieckiego rządu o łamaniu praw człowieka. Ma to związek z gwałtownymi protestami po śmierci Mahsy Amini, którą zatrzymano w Teheranie i zabrano do "centrum reedukacji" za niewłaściwe noszenie hidżabu.
Oburzenie z powodu śmierci Amini bierze się z publicznego sceptycyzmu wobec relacji urzędników państwowych, którzy twierdzą, że kobieta zmarła po zawale serca. Rodzice dziewczyny zapewniają, że ich córka nie chorowała na serce.
Analizując sytuację w Iranie, Organizacja Narodów Zjednoczonych zaapelowała o przeprowadzenie niezależnego śledztwa w sprawie śmierci Amini oraz o powstrzymanie się przez irańskie siły bezpieczeństwa od użycia "nieproporcjonalnej siły” wobec protestujących.
CNN podawał, że w wyniku starć z siłami bezpieczeństwa zginęło dziesiątki protestujących. Serwis podkreśla jednak, że nie ma możliwości zweryfikowania informacji o liczbie zgonów.
Złość Teheranu
Rzecznik irańskiego MSZ Nasser Kanaani nazwał uwagi Scholza "prowokacyjnymi, ingerującymi i niedyplomatycznymi". Dodał, że Berlin powstrzymać się od sabotowania historycznych relacji z Teheranem. W przeciwnym wypadku w relacjach między oboma państwami mogą nastąpić „długotrwałe szkody”.
– Radzimy rządowi Niemiec, by wrócił do ostrożności i zapobiegł w ten sposób dalszemu zamieszaniu w bilateralnych stosunkach – stwierdził Kanaani.
Co powiedział Scholz?
Słowa Scholza padły podczas nagrywaia cotygodniowego podcastu. Szef niemieckiego rządu skrytykował Iran za brutalne traktowanie protestujących po śmierci Amini.
– Jakim jesteście rządem że strzelacie do własnych obywateli i obywatelek? Kto tak postępuje, musi spodziewać się naszego sprzeciwu – stwierdził Scholz i dodał, że Unia Europejska powinna nałożyć na Teheran kolejne sankcje.
Czytaj też:
Wiadomo, co Rosja dała Iranowi w zamian za dronyCzytaj też:
Zełenski oskarża Iran o kłamstwo. "O tym Teheran milczy"