Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow poinformował we wtorek, że Rosjanom zostało jeszcze 37 proc. rakiet Kalibr, 13 proc. Iskanderów i 43 proc. pocisków Kindżał. Według władz w Kijowie armia rosyjska straciła od początku inwazji ponad 85 tys. żołnierzy (zabitych, rannych i wziętych do niewoli).
– Wrogowie nadal uważnie liczą nasze starty i nasze zapasy. Powinni wiedzieć lepiej, niż mieć nadzieję na wyczerpanie naszych zasobów – stwierdził Dmitrij Miedwiediew. – Ciąg dalszy nastąpi, wystarczy dla wszystkich – dodał.
Były prezydent i były premier Rosji, a obecnie wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa, odwiedził państwową firmę zbrojeniową Region, gdzie rozmawiał o "zwiększeniu dostaw broni precyzyjnej dla rosyjskich sił zbrojnych" – podaje państwowa agencja TASS. Założona w 1969 r. firma jest jednym z największych producentów torped i bomb w Rosji.
Miedwiediew opublikował w mediach społecznościowych wideo nakręcone w warsztatach, na którym widać bomby i torpedy.
Inwazja Rosji na Ukrainę
Atakując Ukrainę, prezydent Władimir Putin wywołał największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej i ściągnął na Rosję bezprecedensowe sankcje Zachodu.
Na przełomie września i października Rosja ogłosiła aneksję czterech ukraińskich obwodów – donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Wcześniej pod lufami rosyjskich karabinów zorganizowano tam pseudoreferenda, których wyniki zostały z góry ustalone w Moskwie.
Rosja nie nazywa swoich działań przeciwko Ukrainie wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od władz w Kijowie "demilitaryzacji i denazyfikacji" kraju, a także uznania zaanektowanego w 2014 r. Krymu za rosyjski.
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje cywilne ofiary rosyjskiej inwazji na ponad 6 tys. zabitych.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. CIA planuje operację szpiegowską