Widmo krąży nad Polską, widmo „normalnej prawicy”. Jej nadzieją jest ponoć prezydent Andrzej Duda, najlepiej patronujący nowej partii. Jak wiadomo – nowe to zawsze lepsze. A jak już będzie gwarancja, że to nowe jest też normalne – o ho, ho! Kto by nie chciał? Któż się oprze?
Wypada lekko załamać ręce: ileż już miało być tych „normalnych prawic”? Pierwszy chyba chciał takiej Adam Michnik. Normalna prawica miała przede wszystkim nie przeszkadzać Michnikowi i jego politycznym przyjaciołom w rządzeniu Polską. Normalna prawica miała mieć twarz Hanny Suchockiej, a nie Marka Jurka. Kiedy wybory wygrał AWS, normalna prawica miała być antytezą tej koalicji, czyli prawicą niezwiązkową, bo przecież związki zawodowe to socjaliści. Gdy w roku 2005 po raz pierwszy wygrał PiS, Donald Tusk prezentował PO jako normalną prawicę, przeciwstawiając ją „moherowej koalicji” Kaczyńskiego z Giertychem. Po Smoleńsku normalna prawica to miała być ta niesmoleńska – jak efemeryda, którą okazała się partia Polska Jest Najważniejsza. Polska XXI z Rafałem Dutkiewiczem na czele też miała być normalną prawicą, bo wychodzącą poza spór PO-PiS.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.