"Kiedyś byłam gwiazdą. Teraz służę innym, tu w teatrze. Jestem do dyspozycji. Wykonuję zadanie. Mam odpowiedzialność. (...) Na egzaminach w szkołach teatralnych młodzi podobno nie wiedzą, kim jesteśmy, my z tamtych pokoleń. Mają nowe idee, nowych ludzi, których podziwiają, nowych bogów. Jestem ze świata, który odchodzi. Moim jednym obowiązkiem jest zostawić go uporządkowanym. Jakiś czas temu siadłam w kulisach, czekałam na wejście na scenę. Młoda aktorka wykrzyknęła nagle: "Pani Krystyno, jak pani dziś wygląda! Jak jakaś gwiazda filmowa!". Śmialiśmy się długo z Piotrkiem Machalicą. Piotra już nie ma. To jest prawdziwa rana! Rozumie to pani?" – pytała artystka dziennikarkę przeprowadzająca wywiad.
Janda: Władza szkodzi nam wszystkim
Dalej założycielka Och-Teatru opowiedziała historię o badaniu alkomatem, któremu została poddana kilka godzin przed wywiadem. Według Jandy nie było przypadkiem, że policja zbadała akurat ją. Prawdopodobnie aktorka nawiązała tu do sprawy Jerzego S., który prowadząc auto pod wpływem alkoholu potrącił motocyklistę. Janda zasugerowała, że władza szuka na nią kompromatów, aby móc ją publicznie atakować i doprowadzić do upadku jej kariery.
"Uważam, że obecna władza szkodzi Polsce i nam wszystkim. Ale muszę pilnować nie tylko tego, co robię, ale też, jak się zachowuję. Dziś rano badano mnie alkomatem. Moim zdaniem czekali na mnie. Pewnie przed wyborami dobrze byłoby kilka osób złapać na czymś kompromitującym" – stwierdziła Krystyna Janda.
Czytaj też:
"Człowiek im mniej doskonały, tym bardziej ludzki". Janda wspiera Stuhra