Do wyborów parlamentarnych został już niecały rok. Do stworzenia wspólnych list prze lider PO Donald Tusk, ale mniejsze formacje mają wiele wątpliwości. Z jednej strony obawiają się dominacji Platformy, a z drugiej wskazują na zbyt duże rozbieżności – m. in. z powodów ideowych PSL nie chce znaleźć się na jednej liście z Lewicą.
Potrzebne dwa bloki
Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że znacznie lepszym pomysłem dla opozycji jest start w dwóch blokach: liberalnym i centrowym. Przekonywał o tym we wtorek na antenie TVN24.
– Najlepszym według nas sposobem na wygranie wyborów są dwie listy, to pokazał przykład Czech. Przykład Węgier pokazał, że jedna lista, nawet bardzo szeroka nie daje sukcesu. Sami to testowaliśmy w Polsce. Nie możemy stracić wyborców, którzy mają umiarkowane poglądy, czy nawet centroprawicowe. Z drugiej strony ci, którzy mają skrajnie lewicowe poglądy, mogliby nie znaleźć w takiej liście miejsca – powiedział w programie "Tak jest".
Kosiniak-Kamysz wskazał, że metoda d'Hondta, czyli sposób przeliczania głosów na mandaty stosowany w polskim systemie wyborczym, "będzie premiował wszystkich i wtedy ta wyrównana walka będzie dużo bardziej możliwa do stoczenia".
"Pyrrusowe zwycięstwo"
Polityk wskazał, że gdyby w jednej wspólnej liście chodziło "wyłącznie o naszą liczbę mandatów, to my pewnie wyszlibyśmy na tym najlepiej". W takim wariancie istnieje jednak ryzyko odniesienia przez opozycję "pyrrusowego zwycięstwa". Na czym miałoby ono polegać?
W przypadku minimalnej wygranej PiS lub gdyby wybory wygrała opozycja, ale Konfederacja zyskałaby ok. 11 - 12 proc. poparcia, wtedy bardzo realny staje się scenariusz rządu PiS - Konfederacja.
– Wtedy to ryzyko pyrrusowego zwycięstwa staje się bardzo realne – stwierdził Kosiniak-Kamysz.
Czytaj też:
Jedna lista opozycji? Wyborcy są zdecydowaniCzytaj też:
"Uczciwa Polska". Prezes PSL: Mamy projekt dla aktywnych zawodowo