Ten pierwszy sprzed dwudziestu kilku lat, kiedy pierwszy i jedyny raz w życiu spotkałem go osobiście, w Krakowie, gdzie udzielił mi (a ściślej nam, bo byłem tam razem z Grzegorzem Górnym i Rafałem Smoczyńskim z „Frondy”) dużego wywiadu w całości poświęconego niebezpieczeństwu relatywizmu. Sam wywiad ukazał się wtedy najpierw we fragmentach w „Rzeczpospolitej”, potem w całości we „Frondzie”, a później w innych pismach, aż wylądował w XVI tomie dzieł zebranych Josepha Ratzingera/Benedykta XVI. Uderzyło mnie wtedy to niezwykłe zderzenie: z jednej strony rozmawiałem z prefektem Kongregacji Nauki Wiary, jak mówiono, drugim najpotężniejszym po papieżu człowiekiem w Kościele. Sama Kongregacja zastąpiła przecież Święte Oficjum, a to było z kolei nowym wcieleniem słynnej rzymskiej inkwizycji, prawdziwej bête noire liberalnego Zachodu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.