Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa dopuszczenie Rosjan i Białorusinów do startów podczas paryskich igrzysk pod neutralną flagą. Jeśli faktycznie zapadnie taka decyzja, Polska będzie poważnie rozważała wycofanie się z imprezy.
– Jeśli Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie ulegnie, nie cofnie się od tej złej decyzji, musimy być gotowi postawić sprawę na ostrzu noża – powiedział minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk na antenie RMF FM.
– Myślę, że ultimatum to najtwardsza z kart w talii, więc wyciągniemy ją wtedy, kiedy nie będzie innego wyjścia. Myślę, że mamy jeszcze tyle czasu, że powinniśmy MKOl-owi dać szansę na autorefleksję – dodał.
Igrzyska bez Polaków?
Jak powiedział szef resortu sportu i turystyki, Rosjanie wykorzystują sport jako element machiny propagandowej. Dopuszczenie rosyjskich zawodników do startu w IO w Paryżu oznaczałoby de facto przyzwolenie na powielanie kremlowskiej propagandy dotyczącej m.in. wojny na Ukrainie.
– My chcemy, żeby igrzyska odbyły się bez Rosjan i Białorusinów, a nie bez Polaków, Ukraińców czy Łotyszy – wskazał Bortniczuk.
Na uwagę, że MKOl ostrzega państwa członkowskie przed bojkotem wskazując na fakt, że byłoby to naruszeniem karty olimpijskiej, minister odparł, że od 24 lutego, a więc daty inwazji Rosji na Ukrainę, zachowanie federacji jest bardziej niefortunne.
– Bardziej niefortunną sytuacją jest zachowanie MKOl-u - nic się nie wydarzyło od 24 lutego (ubiegłego roku) do dzisiaj, co by uzasadniało jakiekolwiek łagodzenie sankcji wobec rosyjskich sportowców – powiedział.
– U nas się mówi, że złodziej idzie przez wioskę tylko raz. Ten symboliczny rosyjski złodziej przez wioskę olimpijską przechodził już co najmniej dwa razy - pierwszy raz w Tokio, a drugi w Pekinie. Wierząc w to, że tym razem będzie inaczej, MKOl grzeszy naiwnością. Ta reprezentacja (Rosji) nigdy nie była i nie będzie neutralna – dodał Bortniczuk.
Czytaj też:
Bortniczuk: Sytuacja w PZT pokazała, że wciąż mamy problem z przemocą w sporcie