O sprawie informuje "Wall Sreet Journal". W dochodzeniu w sprawie eksplozji gazociągów Nord Stream na Morzu Bałtyckim niemieccy śledczy podążają za tropami prowadzącymi do Polski. Istnieją przesłanki wskazujące na to, że domniemany zespół sabotażystów mógł wykorzystywać Polskę jako swoją bazę operacyjną.
Dziennikarze nawiązują do analizy danych z jachtu żaglowego "Andromeda", który jest podejrzewany o wykorzystanie go w akcji przeciwko gazociągom. Śledczy w pełni zrekonstruowali dwutygodniowy rejs jachtu przy pomocy danych pochodzących z jego sprzętu radiowego i nawigacyjnego, telefonów satelitarnych i komórkowych, a także kont e-mail. Śledczy mieli ustalić, że jacht zboczył z kursu, aby wpłynąć na polskie wody. Niemieckie służby próbowały dopasować próbki DNA z jachtu do "co najmniej jednego ukraińskiego żołnierza".
Według "Wall Street Journal" śledczy doszli do wniosku, że użytym materiałem wybuchowym był HMX, znany również jako oktogen, który nadaje się do niszczenia podwodnej infrastruktury.
Żaryn dementuje
Do doniesień "WSJ" odniósł się minister Stanisław Żaryn, Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej. Zdecydowanie zdementował spekulacje, jakoby Polska miała jakikolwiek związek z sabotażem gazociągu Nord Stream.
"Polska nie miała żadnych związków z wysadzeniem Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Łączenie RP z tymi zdarzeniami jest bezpodstawne. Aktualna pozostaje hipoteza, że wysadzenia mogła dopuścić się Rosja, która miała motyw oraz zdolności do przeprowadzenia takiej operacji. W tej sprawie od wielu miesięcy kolportowane są różnorodne teorie i hipotezy. Przypomina to taktykę szumu informacyjnego, którego celem jest zafałszowanie prawdziwego obrazu zdarzeń" – przekonuje Żaryn w twitterowym wpisie.
Czytaj też:
"Marsz na Warszawę". Tak Prigożyn zachęca, aby wstępować do jego "armii"