Dziennikarz „Do rzeczy” wspominał w RDC wprowadzenie stanu wojennego. Jak mówił, miał wówczas osiem lat i doskonale pamięta strach rodziców oraz dziadków. – Dziadek wyszedł z więzienia w 1970 roku, a został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na 15 lat więzienia za to, że był oficerem NSZ. Kiedy wyszedł z więzienia, to co jakiś czas przychodzili smutni panowie, aby go zabrać na kilka dni. W dniu wprowadzenia stanu wojennego rodzina była przekonana, że teraz też po niego przyjdą i prewencyjnie zatrzymają – mówił.
Wybranowski został także zapytany o premiera Morawieckiego. Dziennikarz wskazał, że ważnym czynnikiem będzie to, jak długa uda mu się wytrzymać ataki opozycji i kiedy poniosą go nerwy. – Dwa lata dotychczasowego wicepremierowania, a jego obietnice pozostają na papierze. Trzeba pamiętać, że z jego inicjatywy powstała fundacja banków, która angażowała się skutecznie w wiele pięknych projektów. Mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński był zadowolony, bo udało mi się ograć tych, którzy sądzili, że stanie na czele rządu – tłumaczył.