Tytuł książki, wywiadu rzeki, jaki z feministką Agnieszką Graff przeprowadził Michał Sutowski – „Jestem stąd” – jest wieloznaczny. Po pierwsze, jestem stąd, z tego kraju, z tej ojczyzny, z tego narodu i nie dam się wyrzucić, wypchnąć, sama nie odejdę, choć splątane me korzenie i pokrętne myślenie, choć przecież widzę, jak patriotyzm fundowany bywa na nienawiści do takich jak ja – z żydowskimi korzeniami, z ojca ocalonego od Holokaustu, z matką cóż z tego, że mającą żydowskich przodków gdzieś hen, hen, kilka pokoleń wstecz, skoro w nazwisku Rosner przechowującą pamięć o tym haniebnym dla niektórych „patriotów” fakcie. Nie dam się wyrzucić, choć nie waham się nazywać współczesnej Polski faszyzującą i z całą mocą walczyć z polską tradycją i Kościołem. Bo razem z wami walczyłam o wolność, bo pragnę wyzwolenia polskich kobiet.
Ale „jestem stąd” to w ustach Agnieszki Graff nie tylko deklaracja trwania i przynależności – wbrew wszystkiemu – do narodowej wspólnoty. To także bezsilność wobec wzorców, które ją uformowały, które formują wciąż nowe pokolenia wzrastające w patriarchalnej kulturze. „Jestem stąd” to świadomość uwikłania w różne kulturowe przymusy, stereotypy, z którymi walcząc, popada się w coraz to nowe schematy i pozy. „Jestem stąd” to także zdanie sobie sprawy z własnych ograniczeń, jakie niosą polskość i katolicyzm. (...)