Celem ustawy, podpisanej przez prezydenta w grudniu ubiegłego roku, jest ograniczenie w okresie od dnia 1 stycznia 2024 r. do dnia 30 czerwca 2024 r. wpływu podwyżek cen energii elektrycznej, gazu i ciepła na najbardziej wrażliwych odbiorców tych produktów, w tym odbiorców będących gospodarstwami domowymi, jednostkami samorządu terytorialnego, podmiotami użyteczności publicznej.
Osiągnięcie tego celu ma nastąpić przez utrzymanie dotychczasowej ochrony najbardziej wrażliwych odbiorców energii elektrycznej, gazu i ciepła, rekompensat dla przedsiębiorstw energetycznych i ciepłowniczych oraz wprowadzenie dodatkowych rozwiązań korygujących obecnie stosowane.
Zabraknie pieniędzy na dopłaty?
Jak jednak podaje portal money.pl, rząd napotkał poważne problemy ze źródłem finansowania tarcz mających chronić polskie rodziny przed podwyżkami cen energii. W przepisach pozostawionych przez gabinet Mateusza Morawieckiego znalazł się pewien kruczek prawny.
"Ówczesny rząd już wtedy wiedział, że w budżecie brakuje 7,9 mld zł na ten cel. Dlatego w ustawach wprowadzających tarcze zapisał mechanizm, który umożliwia wypłatę środków poza budżetem. Zdaniem ekspertów była to pułapka zastawiona na obecny rząd" – czytamy na portalu.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekazało dziennikarzom, że wpływy od zysków spółek energetycznych nie zapewniły odpowiedniego poziomu środków, aby pokryć zapotrzebowanie na sfinansowanie tarcz osłonowych. W związku z czym w przygotowanej przez poprzedni rząd ustawie znalazł się zapis, który umożliwia sięgnięcie po środki z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.
– Obecny rząd nie miał wyjścia, trzeba było sfinansować wydatki na dopłaty do zamrożenia cen energii, gazu i ciepła, bo w uchwalonym budżecie nie było na to pieniędzy – powiedział Paweł Wojciechowski, były minister finansów.
Porażka rządu
Eksperci wskazują jednak, że Fundusz, stworzony w czasie, kiedy zaistniała konieczność ratowania polskiej gospodarki przed skutkami pandemii, pozostaje poza kontrolą parlamentu. Pozyskiwane dla niego pieniądze są również droższe niż np. wypuszczenie obligacji państwowych. Mimo to, rząd Tuska będzie musiał z niego skorzystać, jeśli będzie chciał utrzymać dopłaty do cen energii. W przeciwnym razie możliwe, że już wiosną Polacy odczują znaczne podwyżki cen prądu i gazu.
– Brak środków w budżecie na dopłaty do tarcz energetycznych, to nie tylko skutek tego, że nie doszacowano kosztów. Znaczny spadek ściągalności podatków w 2023 r., również w znaczący sposób zmniejszył wpływy do budżetu. W efekcie to, co przedstawiano wcześniej, jako wielki sukces PiS, czyli ściągalność podatków, nagle na koniec rządów Zjednoczonej Prawicy okazało się porażką – powiedział Marek Zuber, ekspert Akademii WSB.
Czytaj też:
Polacy o swoich finansach. Jakie wnioski płyną z badań?