Serwis Goniec.pl opublikował w czwartek wynik śledztwa na temat przestępczej działalności Dagmary Kaźmierskiej. Jak zaznaczono, to dopiero pierwsza część tej historii. Dziennikarze, aby poznać prawdę, dotarli do akt sądowych celebrytki i zeznań pokrzywdzonej przez nią kobiety – Marii A. Ustalenia są zatrważające. Z opublikowanych materiałów wynika, że dzisiejsza gwiazda telewizji, jako stręczycielka w agencji towarzyskiej, miała stosować przemoc wobec podwładnych. Kaźmierska miała także zlecić zgwałcenie 24-letniej wówczas dziewczyny w zemście za to, że przestała pracować w agencji. Wcześniej miała ją pobić.
Warto podkreślić, że część kompromitujących faktów z życia celebrytki była znana opinii publicznej dużo wcześniej. W 2009 r. została ona bowiem skazana prawomocnym wyrokiem za "działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji". Od 2005 r. prowadziła w Szalejowie agencję towarzyską "Heidi".
Nowe szokujące ustalenia
W poniedziałek portal opublikował drugą część śledztwa. Przekazane w niej informacje są zatrważające. Tym razem opisano historię Magdy, która jako 23-latka pracowała dla Kaźmierskiej. Kobieta pochodziła z patologicznego domu – ojczym molestował ją, a matka udawała, że tego nie dostrzega. Wobec Magdaleny stosowano też inne rodzaje przemocy.
Już po miesiącu zatrudnienia w agencji Kaźmierskiej, dziewczyna chciała odejść. Była w drugiej ciąży. "W sądzie szczegółowo zrelacjonuje później zasady, jakie obowiązywały podczas pracy. Powie między innymi, że dziewczyny były zmuszane do obsługiwania każdego klienta, nawet gdy wyraźnie protestowały. Pilnował tego Henryk B. – alfons Kaźmierskiej" – czytamy.
– Jak dziewczyna nie chciała iść do klienta, to szedł na górę i z nią rozmawiał. To była rozmowa na zasadzie krzyku i wyzywania dziewczyny słowami: "ty kurwo, szmato, dziwko" – zeznała kobieta.
Groźby, które stały się rzeczywistością
Kaźmierska miała stosować wobec Magdy szantaż, aby ta nie odeszła. Zagroziła, że jeśli zrezygnuje, to rozpowie wszystkim, że jest prostytutką. – Od tego momentu w grudniu zaczęło się bicie i zastraszanie. Dagmara mówiła że potnie mi twarz, ogoli na łyso, połamie ręce i nogi. I że nikt mnie potem nie pozna – mówiła w sądzie.
– Groźby zdarzały się wtedy, gdy chciałam odejść, gdy nie wróciłam na czas do pracy, jak wzięłam wolne i pojechałam do rodziców albo jak nie przyszłam do pracy na noc, bo opiekunka do dziecka nie mogła zostać z moim synem – doprecyzowała.
Prawdziwe piekło Magdalena przeżyła w nocy z 27 na 28 kwietnia 2008 r. Była wtedy w pierwszym trymestrze ciąży, a w pracy miała mieć wolne. "Czuje mdłości, chce odetchnąć w mieszkaniu, zrelaksować się. Z kolorowych magazynów wie, że to zdrowe dla dziecka. Dotrzymać jej towarzystwa przychodzi kolega ze szkolnej ławki Mirek H., który od lat zmaga się z upośledzeniem umysłowym" – opisuje Goniec.pl.
Późnym wieczorem do jej mieszkania przyszli Kaźmierska i Henryk B. Magdalena miała przeczucie, że właścicielka agencji szuka pretekstu, aby ukarać ją za cokolwiek – Złapali mnie. Heniek trzymał mnie od tyłu za ręce, a Dagmara zaczęła bić mnie z pięści po brzuchu, głowie i plecach. Zaczęła mnie też kopać po brzuchu – zeznała w sądzie kobieta. – Krzyknęłam jej wtedy, że jestem w ciąży. Nie uwierzyła mi i dalej mnie biła. Jak powiedziałam o ciąży, Łysy (pseudonim Henryka B. – red.) mnie puścił. Przewróciłam się, leżałam, ale Dagmara dalej kopała i uderzała mnie pięścią w plecy. Biła aż do momentu, gdy zaczęłam się dusić. Po jakimś czasie Heniek powiedział, że już dość. Dopiero wtedy przestała” – wspominała z bólem Magdalena.
Kaźmierska nie odpuściła
Jak wskazała, nawet Henryk B. wydawał się być wstrząśnięty okrucieństwem Kaźmierskiej. Miał powiedzieć Mirkowi H., aby milczał o tym, co zaszło. Po pobiciu zostawili Magdalenę samą sobie. – Całą noc wymiotowałam. W końcu pojechałam na pogotowie do Kłodzka. Pani na Izbie Przyjęć powiedziałam, że upadłam, a ona mi nie uwierzyła i chciała wezwać policję. Zapisała na kartce, że zostałam uderzona w brzuch, ale jak poszła dzwonić, to ja uciekłam, bo bałam się Dagmary i Heńka. Ta pani, chyba pielęgniarka, wiedziała że jestem w ciąży, bo dotykała mój brzuch i sama to stwierdziła. A ja potwierdziłam – relacjonowała dalej Magda.
Po pobiciu dręczenie trwało dalej. Kobieta mówiła szefowej, że nie jest w stanie pracować, ale Kaźmierska pozostawała niewzruszona. – Jak byłam w ciąży, Dagmara nadal mnie biła. Dostawałam po rękach, po plecach, po głowie i w brzuch. Zawsze to były uderzenia pięścią lub kopnięcia. Ona nigdy nie biła otwartą ręką – mówiła w sądzie. Ostatecznie ztraumatyzowana Magdalena, pod wpływem Kaźmierskiej, oddała dziecko do adopcji.
Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał właścicielkę agencji "Heidi" za winną pobicia Magdy, kwalifikując jej czyn jako popełniony związku z odebraniem wierzytelności oraz czerpania korzyści majątkowej z prostytuowania się przez kobietę.
"Podczas procesu Dagmara Kaźmierska nie przyznała się do pobicia Magdy K" – podaje Goniec.pl. Celebrytka nie odpowiedziała na prośbę o komentarz.
Czytaj też:
TTV "wymazuje" Kaźmierską. Z sieci zniknął program z jej udziałemCzytaj też:
Polsat zakazał dziennikarzom pytań o Kaźmierską. Znikają też komentarze