DoRzeczy.pl: Panie mecenasie, minister sprawiedliwości Adam Bodnar i wiceminister Zuzanna Rudzińska-Bluszcz poinformowali wczoraj, że po konsultacji z Prokuratorią Generalną 23 umowy zawarte z Funduszem Sprawiedliwości są objęte "sankcją nieważności z powodu sprzecznością z ustawą, zasad współżycia społecznego lub pozorności czynności". Nie wiadomo jednak, na jakiej podstawie tak stwierdzono, ponieważ informacje te nie są jawne. Jak pan to ocenia? Czy zawartą umowę rzeczywiście można w taki sposób uznać za "nieważną"? I czy ewentualne kryteria nie powinny być jawne?
Mec. Bartosz Lewandowski: Dla mnie przede wszystkim interesujące są kryteria doboru podmiotów, których umowy mają być dotknięte rzekomo sankcją nieważności. Lista de facto obejmuje organizacje społeczne o profilu ideowym odległym od aktualnej polityki ministerstwa. I domyślam się, że raczej ten aspekt był brany pod uwagę przy wstrzymaniu finansowania projektów z Funduszu Sprawiedliwości, a nie kwestie merytoryczne. Skoro ministerstwo stwierdziło zaistnienie rzekomych przesłanek „nieważności" umów, a zatem najdalej idącej sankcji prawnej, to spodziewałbym się przedstawienia szczegółów. Tymczasem ani w komunikacie, ani w trakcie konferencji prasowej żadne konkrety nie padły. Oględne stwierdzenia, że umowa jest „nieważna", w swojej praktyce słyszałem wiele razy od osób, które z określonych przyczyn chcą się wycofać z zawartego kontraktu. Sęk w tym, że wykazanie w sądzie owej nieważności jest często bardzo trudne.
Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało również, że w związku z powyższym, będzie domagać się zwrotu wypłaconych już środków. Chodzi o 105 milionów złotych. Czy wymienione podmioty rzeczywiście są zobligowane do zwrotu środków?
Jeśli ministerstwo zainicjuje odpowiednią procedurę zwrotową, to zapewne wystąpi o przekazanie wypłaconych środków. Przy czym z pewnością nie obędzie się bez rozstrzygnięcia sądowego i kontroli działań ministerstwa. Przecież szereg organizacji już projekty realizuje. Ponosi i poniosło określone koszty i wydatki, zaplanowało określone działania. Wystarczy wspomnieć wielkie obiekty wybudowane przez Fundację Profeto, które praktycznie są na ukończeniu i mogłyby pomagać pokrzywdzonym. Działanie ministerstwa wykończy te organizacje, jeśli twardo nie podejmą działań prawnych przed sądem.
Co z zasadą pacta sunt servanda, lub tym, że prawo nie działa wstecz?
Oczywiście, że to jedna z podstawowych zasad naszej kultury prawnej. Ale jest i inna – zasada zaufania obywateli do organów władzy publicznej. Nie może być sytuacji, w której organizacje pozarządowe startują w konkursie, wymyślają ciekawy projekt, Ministerstwo udziale w konkursie dotacji, jest zawierana umowa, następnie wypłacane środki, realizowane zadania i nagle – z uwagi na okoliczności polityczne i nagonkę medialną – to samo ministerstwo, tylko w innym składzie osobowym, domaga się zwrotu środków, co skutkuje praktycznym upadkiem tych organizacji.
Ministerstwo Sprawiedliwości bierze jednak pod uwagę, że podmioty odwołają się w tej sprawie do sądu. Pana zdaniem powinny?
Oczywiście. Bez najmniejszych wątpliwości.
Podczas naszej ostatniej rozmowy zwrócił Pan uwagę na zmianę Kodeksu karnego wykonawczego z 2017 roku, która rozszerzała zakres zadań Funduszu Sprawiedliwości, jak również na fakt, że zarzuty NIK dot. Funduszu Sprawiedliwości nie dotyczyły niezgodności działań z prawem, a jedynie tego, że przepisy dają zbyt dużą swobodę organom w wydatkowaniu środków. Czy biorąc to pod uwagę, nie jest tak, że mamy do czynienia raczej z aferą medialną, aniżeli prawną? Wydaje się, że – przynajmniej do tej pory – wszystkie informacje wskazują na to, iż decyzje były podejmowane zgodnie z ówczesnym prawem.
Ale przecież na samej konferencji prasowej pan minister sprawiedliwości Adam Bodnar wskazał, że co prawda ciężko się tutaj dopatrzyć działań nielegalnych, ale budzą one wątpliwości „etyczne". Podobnie i raport NIK nie zarzuca przecież nielegalności działań. Co więcej, Ministerstwo Sprawiedliwości przez wiele miesięcy w ogóle nie zmieniło obowiązujących przepisów. Dopiero kiedy w przestrzeni medialnej zaczęły przebijać się głosy wskazujące na możliwość finansowania ze środków Funduszu np. urządzeń pomagających pokrzywdzonym w szpitalach czy OSP, bo tak stanowi ustawa, ministerstwo zapowiedziało zmiany w przepisach. Jednak w trakcie prac nad ustawą w 2017 r. to wszystko było napisane. I ówczesna opozycja nie krytykowała tego projektu w tym zakresie. Projekt zmian w prawie był np. pozytywnie zaopiniowany przez I Prezes SN Małgorzatę Gersdorf. W związku z tym całą „aferę" odbieram raczej jako aferę polityczną, a nie prawną.
Czytaj też:
Fundusz Sprawiedliwości. Mec. Lewandowski: Mamy cały szereg nieporozumień