Ziemkiewicz: Gra w rozliczanego
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Ziemkiewicz: Gra w rozliczanego

Dodano: 
Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk Źródło: PAP / Paweł Supernak
Logika walki politycznych klas, która rządzi polską demokracją właściwie od samego momentu ustanowienia III RP, narzuca po każdym obrocie wyborczej karuzeli spektakl rozliczeń. To znaczy – dotychczas były owe rozliczenia spektaklem. Obecna ekipa ma nadzieję to zmienić. Inna sprawa, że na razie nic nie zapowiada, by się jej udało.

Jeśli słowo „spektakl” budzi czyjąś wątpliwość, to zachęcam do przypomnienia sobie posiedzenia Sejmu z maja 2016 r., na którym zwycięski PiS ogłaszał szeroko zakrojony plan rozliczeń rządów koalicji PO-PSL za decyzje podjęte w ostatnich ośmiu latach (częściowy zapis znaleźć można na platformie YouTube, należy wpisać „raport o stanie rządów PO-PSL”). „Audyt” przedstawiali kolejni ministrowie, każdy opowiadając o zastanych nadużyciach i błędach w swoim resorcie – trwało to kilka godzin i zajęło wiele stron stenogramu.

Niektóre zarzuty brzmiały naprawdę poważnie, np. te dotyczące strat wygenerowanych decyzjami w sprawie Stoczni Szczecin, elektrowni Stalowa Wola czy kosmiczne wynagrodzenia działaczy delegowanych do spółki mającej budować elektrownię atomową, która przez kilka lat nie rozpoczęła nawet poważnych prac nad znalezieniem lokalizacji. Gdyby PiS rzeczywiście był tak srogi i skłonny do rozliczeń – jak głosiła propaganda lewicowo-liberalna – to co najmniej kilku polityków PO siedziałoby w więzieniach, minimum do procesu, a może i skończyłoby z wyrokami.

PiS pozwolił im przetrwać

Ale skończyło się na skonsumowaniu przez sprzyjające PiS media grepsu o „złotym” samochodzie, zakupionym w jednym z resortów (chodziło oczywiście tylko o kolor „złoty metalic”, ale wizja złotej limuzyny oddziałała na elektorat podobnie, jak wcześniej ośmiorniczki pożerane przez polityków PO czy firanki w samochodzie łapówce dla posła SLD). Nie było żadnych policyjnych ani prokuratorskich śledztw, wyjaśniających okoliczności którejkolwiek z bulwersujących zaszłości z czasów pierwszego Tuska. Nie wyjaśniono okoliczności śmierci Jolanty Brzeskiej ani nie ukarano prokuratorów i policjantów, którzy „zamietli” sprawę, prowadząc śledztwo pod kątem samobójstwa, niszcząc dowody, nie przesłuchując świadków i upierając się w dokumentach śledztwa, że ofiara sama związała się drutem, oblała benzyną i spaliła żywcem. Nie ukarano prokuratorów winnych skandalicznego przetrzymywania w areszcie pod lipnymi zarzutami kibiców Piotra Staruchowicza i Macieja Dobrowolskiego tylko dla dogodzenia życzeniu premiera Tuska „zrobienia porządku z kibolami”. Dziś te same osoby wróciły i jako specjalni prokuratorzy Bodnara zlecają i nadzorują nielegalne rewizje i „areszty wydobywcze”. Przez osiem lat nie byli może eksponowani, zsyłano ich na mało istotne stanowiska, ale pozwolono im przetrwać.

Z podobną łaskawością traktował PiS PO-wskich sędziów.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także