Semka przypomniał, że przez osiem lat wielu ludzi walczyło o to, co było oczywiste – o upamiętnienie pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej. – Przez osiem lat było to niemożliwe w skutek złej woli, uporu i zacietrzewienia. Ten pomnik jest elementem normalności. Jeżeli ktoś mówi, że to źle, że ten pomnik powstał na skutek wykorzystania innych przepisów, to powinien sobie zadać pytanie, dlaczego władze Warszawy mówiły, że pomnik jest potrzebny, potem mówiono, że pomnik na Powązkach wystarczy, a potem proponowano złe lokalizacje (...) jeżeli ma się złą wolę, to każdy taki projekt można uznać za kontrowersyjny – przypominał.
Czytaj też:
Osiem lat czekania na godność
Publicysta "Do Rzeczy" podkreślił, że po katastrofie atmosfera była taka, jakby "chciano zamknąć to jakimś wnioskiem". – Szybko pojawiła się informacja, że był to błąd pilotów i to przyjęto. Mam wrażenie, że doszło do zapętlenia. Ekipa Tuska bala się, że Zachód nam nie pomoże, a jeśli będziemy stawiać za dużo pytań, to Tusk zostanie odebrany jako antyrosyjski – mówił.