Rząd Donalda Tuska wprowadził stan klęski żywiołowej na obszarze części województwa dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego. Szczególnie ucierpiały takie miasta jak Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Głuchołazy, Prudnik, Nysa, Bystrzyca Kłodzka, Szprotawa czy Lewin Brzeski. Ten ostatni został zalany w 90 proc. Wiele wsi przy wylewających rzekach zostało w mniejszym lub większym stopniu uszkodzonych.
Brak odpowiedzi na najważniejsze pytanie
Podczas obrad sejmowej komisji, prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska była pytana, dlaczego doszło do zalania Nysy. – To, co wynika z planów zarządzania ryzykiem powodziowym i map ryzyka powodziowego, jak również z pozwolenia wodnoprawnego wydanego dla zbiornika Nysy: maksymalny, dopuszczalny zrzut, kiedy woda powinna się utrzymać w korycie wynosi 1400 m sześc. na sekundę, a najwyższy zrzut, jaki był, to było 1000 m sześc. na sekundę – podkreśliła podczas posiedzenia komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Kopczyńska.
– Na pytanie, dlaczego w Nysie stało się to, co się stało, nie jestem w stanie dziś udzielić odpowiedzi. To będzie wymagało ekspertyzy, ponieważ z wszelkiej dokumentacji, jaką posiadamy, wynika, że tam nie powinno do niczego dojść – przyznała.
– Czy nawet pomimo zerwania tamy w Stroniu Śląskim? – dopytywał wicemarszałek Sejmu, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. Tak – odpowiedziała prezes Wód Polskich. Zastrzegła, że należy to jeszcze zbadać, stąd nie chciałaby ferować żadnych wyroków.
"Trzeba zbadać, skąd pojawiła się woda"
– Mogła się np. pojawić woda opadowa z miasta – potworne opady. To wymaga ekspertyz hydrologa, skąd jeszcze pojawiła się woda i co sprawiło, że koryto nie mogło utrzymać tej ilości wody, którą powinno utrzymać, co wynika ze wszystkich modeli, którymi dysponujemy dla tego zbiornika retencyjnego – wyjaśniała Kopczyńska w parlamencie. Dodała, że analiza obejmuje też stan wałów przeciwpowodziowych, które według planów powinny być przygotowane na przyjęcie takiego poziomu wody.
– One też były przygotowane na przyjęcie takiej wody i utrzymanie jej w korycie. To wszystko jest ze sobą zsynchronizowane; nie ma możliwości, żeby zrobić wały, które nie odpowiadają instrukcji gospodarowania dla obiektu. To są dokumenty wzajemnie powiązane – zaznaczyła.
Czytaj też:
"Niemiła niespodzianka" dla poszkodowanych w powodzi. Zapłacą podatekCzytaj też:
W województwie opolskim skończyły się pieniądze na walkę ze skutkami powodzi