Kto zyskuje na wojnie?
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Kto zyskuje na wojnie?

Dodano: 
Transport czołgów Leopard
Transport czołgów Leopard Źródło: Wikimedia Commons
Pandemia czy wojna to złota okazja, aby ustawić całe rodziny na kilka pokoleń do przodu. Kto próbuje to zrobić, korzystając z konfliktu na Ukrainie?

Stale rosnąca suma pakietów pomocy dla Ukrainy i jej różnorodny zakres – zarówno wojskowy, jak i cywilny, mnogość zagranicznych podmiotów zaangażowanych w ten proces i ich status – publiczny i prywatny (a czasem mieszany), zrozumiały, a zapewne i skalkulowany częściowy brak transparentności, a przede wszystkim wielowątkowość tego konfliktu w ogóle czynią całościowe zbilansowanie i precyzyjne zestawienie beneficjentów wojny rosyjsko-ukraińskiej, po obu walczących stronach, rzeczą niemożliwą.

Tymczasem temat ten jest poważny i potrzebny do omówienia z różnych oczywistych powodów: ze względu na gigantyczną skalę zaangażowanych środków i ich proweniencję, w tym charakter decyzyjności ich przyznawania (w teorii demokratyczny po zachodniej stronie), ze względu na możliwe konflikty interesów beneficjentów, którym – kolokwialnie rzecz ujmując – może zależeć na trwaniu konfliktu stanowiącego ich dzisiejsze eldorado czy w końcu, i co nie mniej ważne, zważywszy na to, że polscy obywatele są również finansowo w tę wojnę zaangażowani. I jeśli rzeczą rzeczywiście niemożliwą jest obecnie – a także w najbliższej przyszłości, ponieważ stan ten raczej utrzyma się długo, również po wojnie – podsumować całościowo i precyzyjnie finanse tej wojny, tym bardziej w ograniczonym formacie publicystycznym, to w kontekście wymienionych przed chwilą powodów można niewątpliwe wytyczyć pewne ogólne charakterystyki i wynikające z nich konkluzje, w tym wskazać ścieżki do dalszej eksploracji, byle nie pozwolić z góry na zagłuszanie tych wyliczeń przez rzekome apriorycznie imperatywy moralne lub inne, stanowiące de facto formę szantażu.

Dla przypomnienia: to premier Mateusz Morawiecki ze swym rządem utożsamiał wprost interesy Kijowa i Warszawy, a prezydent Emmanuel Macron wieścił, że za żadną cenę nie można pozwolić Rosji tej wojny wygrać – w obu przypadkach nie liczyło się zatem, jak słony będzie rachunek tej wojny (który i tak narzucą nam do przełknięcia), a w konsekwencji rozważanie, do kogo płyną z tej wojny benefity, mogłoby jedynie osłabić wolę zwycięstwa i służyłoby interesom Moskwy – tak właśnie insynuowała i insynuuje do dziś ta dotknięta fobią rachunkowości i amnezją retoryka szantażu, zaczadzająca umysły politykom i publicystom.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także