Paulina K. była jedną z poszkodowanych w wypadku, do którego doszło 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Kobieta podróżowała prowadzonym przez Łukasza Ż. volkswagenem. Auto uderzyło w osobowego forda, którym jechało małżeństwo z dwójką dzieci. W wyniku wypadku śmierć poniósł 37-letni mężczyzna.
22-latka przez długi czas pozostawała w śpiączce. Kiedy jej stan zdrowia na to pozwolił, została przesłuchana przez prokuraturę. Szczegóły tych zeznań nie są znane. Kobieta zdecydowała się jednak po raz pierwszy opowiedzieć o tym, co ją spotkało.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej: Paulina K. w końcu zabrała głos. "Dla nich byłam nikim"
Odniosła się m.in. do doniesień, że jej koledzy, w tym partner Łukasz Ż., mieli ją zostawić konającą na miejscu zdarzenia, a nawet utrudniać udzielenie jej pomocy. Jak wynika z nieoficjalnych doniesień, w przypadku jej śmierci to na nią właśnie chcieli zrzucić prowadzenie auta.
– Naprawdę, gdy o tym usłyszałam, nie dowierzałam. Dla nich byłam nikim, zwykłym śmieciem, który podróżował samochodem – powiedziała.
Paulina K. potwierdziła, że kiedy jej partner uciekł z miejsca wypadku, poinformował jej mamę o jej śmierci. Według niej, naprawdę mógł być przekonany, że nie żyje, bo na to wskazywał jej stan.
Z Łukaszem Ż. kobieta miała spotykać się od sierpnia, a więc zaledwie miesiąc przed tragedią. – Wobec mnie był w porządku i tak samo zachowywał się wobec moich bliskich, a teraz okazuje się, że go nie znałam – przyznała.
"Obudziłam się w wielkim strachu i krzyku"
Kobieta twierdzi, że nie pamięta szczegółów wypadku, tego kto gdzie siedział i z kim wsiadała do samochodu.
Jak relacjonowała, ze śpiączki obudziła się w wielkim strachu i krzyku. – Pielęgniarki nie mogły mnie uspokoić. Związali mnie. Podczas śpiączki miałam ciągle dziwne sny, jakby cały czas odbywała się scena, powiązana z tym wypadkiem – opowiadała. Obecnie, jak podkreśliła, nie może zbyt długo przebywać sama, ponieważ miewa ataki paniki.
Kobieta przeszła 7-godzinną operację. – Miałam złamane oczodoły i całą szczękę wklęśniętą do tyłu. Oprócz tego krwiak wewnątrzczaszkowy. I czeka mnie jeszcze operacja nosa, plastyka dziąseł – wymieniła.
Ekstradycja Łukasza Ż.
Przypomnijmy, że po wypadku Łukasz Ż. uciekł z kraju. Został zatrzymany na terenie Niemiec. W czwartek odbyła się jego ekstradycja. Mężczyzna został przekazany polskim służbom na przejściu granicznym w Kołbaskowie. Na dziś planowane są czynności w prokuraturze z jego udziałem.
Czytaj też:
Ekstradycja Łukasza Ż. 26-latek jest już PolsceCzytaj też:
"Dzieci wiedzą, że tatuś nie żyje". Żona ofiary Łukasza Ż. przerywa milczenie