Sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Płocku. To właśnie tam wpłynęło zawiadomienie jednej z naczelniczek stołecznej komendy, dotyczące artykułu artykuł kodeksu karnego mówiącego o „doprowadzeniu pokrzywdzonej do innej czynności seksualnej, przez nadużycie stosunku zależności”.
Czytaj też:
Seksskandal w stołecznej policji. Prokuratura wszczęła śledztwo
Zeznania kobiety, która miała być pokrzywdzona stały w sprzeczności z zeznaniami wicekomendanta, była to sytuacja typu: „słowo przeciwko słowu”.
W związku ze sprawą przesłuchano łącznie 26 osób. W tym 18 funkcjonariuszek policji. Zawiadamiająca twierdziła, że niektóre z nich również miały być obiektami niewłaściwych zachowań wicekomendanta. Jednak żadna ze świadków tego nie potwierdziła.
Pięć z przesłuchiwanych osób potwierdziło, że słyszały od naczelniczki o sytuacji, która stała się podstawą zawiadomienia. To jednak nie wystarczy, by dojść do wniosku, że faktycznie miało miejsce molestowanie.
Zawiadomienie dotyczące molestowania zostało złożone wkrótce po tym, jak minister spraw wewnętrznych i administracji (wówczas był nim Mariusz Błaszczak) ujawnił, że oficer jest kandydatem na nowego komendanta stołecznego. Jego kandydatura upadła. Niedawno zaś – odszedł z policji.
Czytaj też:
CBA przeprowadza kontrolę w MON. Macierewicz: Nie trzeba się bać, cieszę się z każdej kontroli