Piotr Gursztyn: W lutym 2015 r. przewidział pan jako pierwszy wynik wyborów prezydenckich. Proszę więc o obstawienie wyników zbliżających się wyborów parlamentarnych…
Jarosław Flis: Cóż, trafiło się ślepej kurze ziarno… Wtedy pokazałem pewien trend, ale nie przesądzałem, jaki będzie wynik. Pisałem, że przekonanie o zwycięstwie Bronisława Komorowskiego jest wątpliwe, bo w inną stronę wychyliło się wahadło, które już było widać w wyborach samorządowych. Natomiast teraz sytuacja jest bardziej skomplikowana. Obecnie nie ma gry zerojedynkowej, gdzie jest dwóch kandydatów. Jest to układ sześciu elementów, czyli ugrupowań, które oscylują wokół progu wyborczego. Bardzo drobne przesunięcia mogą doprowadzić do bardzo różnego wyniku. Wrzuciłem na swój blog wyliczenie mandatów na podstawie ostatnich sondaży. Hipotetycznie założyłem, że przesunięcia nie są większe niż 2,5 proc. Każde z nich daje zupełnie inny wynik.
Skoro przesunięcia wyborców między partiami są tak małe, to chyba większość Polaków wie, na kogo chce głosować?
To, że przytłaczająca większość wie już, jak głosować, jeszcze nie decyduje o wszystkim. 95 proc. wyborców przesądza o palecie możliwości. A 5 proc. przesądzi, która z tych możliwości stanie się rzeczywistością. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.