Pierwszy głos podniósł Tomasz Lis, że to on ma być ofiarą numer jeden. A to za sprawą jednej wypowiedzi Jarosława Sellina, który stwierdził, że nie podoba mu się program Lisa. I który potem zarzekał się, że nie chce nikogo zwalniać. Drugi odezwał się Jan Ordyński, oznajmiając, że powstała lista osób pracujących w TVP „przewidzianych do personalnej egzekucji”. Wprawdzie opinia Ordyńskiego jest jedynym źródłem w tej kwestii, ale nie przeszkodziło to zagrzmieć portalowi Tomasza Lisa: „Prawo i Sprawiedliwość nie znosi mediów. Nienawidzi. Politycy uważają, że to przez wraże redakcje partia przegrywała kolejne wybory. Dlatego jeśli obejmie władzę po 25 października, będzie chciało jak najszybciej wprowadzić swoje porządki w mediach publicznych i doprowadzić do tego, by zmiękły władze stacji i gazet prywatnych”. (...)
Histeria wokół rzekomego odwetu należy do sfery absurdu. A fakty są takie, że ostatnie osiem lat to ciąg zwolnień, likwidowania programów i marginalizacji bardzo wielu ludzi mediów, którzy nie chcieli być klakierami obecnej władzy. Odbywało się to nie tylko przy obojętności tych, którzy dzisiaj krzyczą o zbliżającym się zagrożeniu. Towarzyszył temu ich aplauz. To oni wzywali do „dePiSyzacji”. (...)
fot. Jerzy Dudek