„ Postanawiam odmówić przyznania świadczenia” - napisano w piśmie jakie 27 października Rafał Siemianowski, wicedyrektor sekretariaru premier Ewy Kopacz, skierował do ks. Marka Łabudy.
Kapłan , który w 2009 r został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Polski”- dziś nie ma pieniędzy na lekarstwa i podstawowe artykuły. Pomagają mu przyjaciele.
Kapłan, który był z młodzieżą
W 1984 r we Włoszczowej niemal 200 młodych ludzi, uczniów Zespołu Szkół Zawodowych im. Staszica zbuntowało się przeciwko zarządzeniu komunistycznych władz nakazujących usunięcie krzyży ze szkoł. Wspierani przez księży Marka Łabudę i Andrzeja Wilczyńskiego przez ponad dwa tygodnie, mimo gróźb ataku ZOMO okupowali budynek szkoły. Ksiądz Marek Łabuda cały czas był z młodzieżą. Wspierał, pomagał, dodawał sił.
- Bardzo oryginalny, nosił fryzurę blond afro, pięknie śpiewał i grał na gitarze. To był ksiądz przyjaciel- wspominał go niedawno Karol Walczak, jeden z uczestników uczniowskiego protestu.
Już w trakce protestu władze PRL zorganizowały zmasowaną kampanię nienawiści zarówno przeciw zbuntowanym uczniom jak i księżom: Wilczyńskiemu i Łabudzie. „„Dwaj księżą uprawiają wojujący klerykalizm, podsycając fanatyczne emocje części młodzieży” –grzmiał w Dzienniku Telewizyjnym rzecznik rządu Jerzy Urban.
Wiosną 1985 r za udział w nielegalnym strajku ks Łabuda został skazany na rok więzienia w zawieszeniu. Kilka miesięcy później w Krakowie został do nieprzytomności pobity przez „nieznanych sprawców”. Wysłany przez przełożonych na misję do Afryki zapadł na malarię.
Obecnie ciężko chory, nie mając prawa do emerytury mieszka w Domu Księży Emerytów w Kielcach. Tam jednak otrzymuje tylko schronienie i skromne wyżywienie.
- Wtedy, podczas strajku był dla nas prawdziwym wsparciem. To dzięki niemu uwierzylismy, że Polska może być wolna. A dzisiaj jego los jest straszny. Nie ma pieniędzy na lekarstwa i podstawowe potrzeby- mówi nam Zbigniew Żesławski, działacz podziemnej „S”
Mamy, ale nie damy
W marcu prawnik Marcin Wątrobiński, jedna z osób wspierających ks Łabudę, zwrócił się do premier Kopacz z wnioskiem o przyznanie kapłanowi specjalnego kilkusetzłotowego zasiłku z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Takie świadczenie zgodnie z przepisami może być przyznane osobie posiadającej wybitne zasługi w określonej dziedzinie aktywności na przykład politycznej.
Urzędnicy premier Ewy Kopacz uznali jednak, że kapłan zasłużony dla polskiej niepodległości, brutalnie pobity przez „nieznanych sprawców” na pomoc państwa nie zasługuje.
„Okoliczności wynikające z uzasadnienia wniosku i nadesłanych dokumentów nie dają podstaw do przyznania ks Łabudzie świadczena specjalnego”- czytamy w dokumencie. Autor urzędniczej decyzji Rafał Siemianowski, wicedyrektor Sekretariatu Prezesa Rady Ministrów nawet nie zadał sobie trudu by decyzję merytorycznie uzasadnić.
- Ta sprawa jest wręcz symbolem. Marek Łabudy całe swoje życie poświęcił Polsce. A teraz kiedy on potrzebuje pomocy jej urzędnicy odmawiają mu choćby drobnego wsparcia. Jak nazwać takie państwo, które nie potrafi odwdzięczyć się swoim bohaterom? - nie kryje rozgorycznia Wątrobiński.
„Do Rzeczy” dotarło do pełnej, kilkumiesięcznej korespondencji pomiędzy Kancelarią Premier Ewy Kopacz, a przyjaciółmi księdza Łabudy, którzy wnioskowali o niewielką pomoc finansową dla niego. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jeszcze w czerwcu, w okresie kampanii wyborczej Kancelaria Premiera przyznawała, że zasługi dla niepodległości Polski i trudna sytuacja bytowa ks Łabudy może być powodem do przyznania mu zasiłku i prosiła o przesłanie kolejnych dokumentów m.in. opinii historyków i regionalnej „Solidarności”. Tuż po przegranych wyborach współpracownicy Ewy Kopacz wydali jednak decyzję odmowną.
Kancelaria Premiera i rzecznik rządu Cezary Tomczyk (PO) dotąd nie odpowiedzieli na pytania „Do Rzeczy”
Pomoże prezydent?
- Znam sprawę księdza Łabudy i kulsu strajku we Włoszczowej w 1984 r , którego był duchowym przywódcą. Decyzja urzędnika Ewy Kopacz jest decyzją skandaliczną. Choć rozumiem jej motywy. Platforma skręca w lewo więc w interesie pani Kopacz nie było już wspieranie niepodległościowca, w dodatku księdza- komentuje Andrzej Gwiazda, legenda dawnej „Solidarności”
„Do Rzeczy”postanowiło sprawą zainteresować Kancelarię Prezydenta Andrzeja Dudy. Udało się. Po naszych pytaniach ludzie prezydenta poprosili o dokumenty dotyczące księdza Marka.
- Podjęliśmy już interwencję. Zwróciliśmy się do Urzędu ds Kombatanów o pilne zajęcie się tą sprawą -powiedziała nam Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, rzeczniczka prezydenta Dudy.
„Do Rzeczy” będzie sprawę monitorować