Polityka pytano stwierdzenia z wywiadu dla tygodnika „Do Rzeczy”. Gowin mówił w nim, że w nim, że „jeżeli Trybunał Sprawiedliwości UE dopuści się precedensu i usankcjonuje zawieszenie prawa przez Sąd Najwyższy, to nasz rząd zapewne nie będzie miał innego wyjścia jak doprowadzić do drugiego precedensu, czyli zignorować orzeczenie TSUE jako sprzeczne z Traktatem Lizbońskim”.
Odpowiadając, polityk zaznaczył, że sytuacja jest poważna, dlatego należy być precyzyjnym. Wyjaśnił, ze pięciu sędziów Sądu Najwyższego skierowało do TSUE pytania prejudycjalne. – Mieli do tego mieli prawo. Ale oprócz tego ci sędziowie zawiesili obowiązywanie ustawy, mimo że polska Konstytucja nie zna takiej instytucji jak zawieszanie ustawy. Mówiąc krótko, gdybyśmy wszyscy, jako społeczeństwo, czy jako wspólnota europejska, usankcjonowali postawy tych sędziów, to de facto byłby to koniec demokracji w Polsce – powiedział.
Czytaj też:
TVN24: Trybunału Sprawiedliwości UE zajmuje się wnioskiem polskiego SN
Gowin podkreślił także, że usankcjonowanie działania owych pięciu sędziów mogłoby doprowadzić do tego, że „dowolna inna grupka sędziów” mogłaby zawieszać obowiązywanie ustaw. – To oznaczałoby zmianę ustroju, czyli właśnie przejście od ustroju demokratycznego do ustroju oligarchicznego, w którym jakaś grupka społeczna, w tym przypadku sędziowie, grupa niepodlegająca kontroli demokratycznej, może uchylać postanowienia demokratycznego parlamentu – mówił podkreślając, że na to rząd nie może wyrazić zgody. Wicepremier mówił również, że jeśli TSUE usankcjonuje zawieszenie ustawy, którego rząd nie uzna, to „zapewne wejdziemy w dialog z TS”. – Natomiast nie jest to krok do Polexitu, tylko to byłoby to ze strony TS działanie nadwątlające zaufanie obywateli Europy do instytucji unijnych – zaznaczał polityk.
Czytaj też:
Gowin: Sędziowie są w swoich sprawach sędziami
Dodał, że należy przyjrzeć się temu, co dzieje się w krajach Europy Zachodniej, często tych, które mają długą tradycję przynależności do UE lub poprzedzających ją instytucji. – Tam wszędzie narastają nastroje eurosceptyczne. To zjawisko niebezpieczne z punktu widzenia interesów i Europy, i Polski – zaznaczał. I podkreślił, że tak on, jak i cały rząd, są przekonani, że przynależność do UE dobrze służy interesom Polski. – Pytanie jednak brzmi: jaka to będzie Unia? - stwierdził. I dodał, że integracji UE zagrażają ci, którzy próbują unieważnić porządek państw narodowych, zastępując podlegające demokratycznej kontroli rządy narodowe rządami niekontrolowanej biurokracji brukselskiej.