Kto się gniewa, komu smutno?
  • Dariusz WieromiejczykAutor:Dariusz Wieromiejczyk

Kto się gniewa, komu smutno?

Dodano: 
Uczestnicy koncertu białoruskiego rapera Maksa Korża na PGE Narodowym. W środku mężczyzna z flagą UPA
Uczestnicy koncertu białoruskiego rapera Maksa Korża na PGE Narodowym. W środku mężczyzna z flagą UPA Źródło: YouTube
Teoretycy demokracji twierdzą, że sensem jej działania jest budowanie mechanizmu wytwarzania i ucierania w działaniu różnorodnych alternatyw politycznych. Tymczasem polskie elity od stulecia wmawiają Polakom, że dla najważniejszych w naszej historii decyzji nigdy alternatywy nie było.

Bardzo ciekawe reakcje wywołała najnowsza burda, urządzona przez młodych Ukraińców na Stadionie PGE Narodowym w Warszawie. Sprowokowali tam oni bijatykę ze służbami porządkowymi, wymachując przy okazji czerwono-czarnymi flagami UPA i innymi emblematami odnoszącymi się do tej zbrodniczej organizacji. Trudno odnieść wrażenie, by były to dla ukraińskiej publiczności symbole obce. Choć polska klasa polityczna i uczeni eksperci przekonywali nas do niedawna wytrwale, że kult dla dokonań UPA jest na Ukrainie zjawiskiem marginalnym i rzadkim jak niedźwiedzie w Karpatach, to najwyraźniej mijali się oni z prawdą. Trzeba przy tym zaznaczyć, że ekscesy na warszawskim stadionie nie różniły się od obrazków, jakie zobaczyć można na koncertach innych ukraińskich zespołów w Polsce. O imprezach masowych odbywających się na Ukrainie nawet wspominać nie warto. Kult Stepana Bandery i Romana Szuchewycza jest wśród naszych sąsiadów powszechny, a co gorsza – intensywnie propagowany przez władze.

Ludzie, współtworzący w ostatnich latach polską politykę zagraniczną, zaczęli się w tej sytuacji zachowywać niczym wycieczka pensjonarek, niespodziewanie otoczona na prerii przez plemię Indian. Jedni, niczym były ambasador RP w USA Marek Magierowski, poczuli wściekłość. „Setki sprawnych fizycznie Ukraińców w wieku poborowym, wczoraj wieczorem na koncercie w Warszawie. Z dumą eksponowali czerwono-czarną flagę nacjonalistyczną, co jest oburzającą zniewagą dla większości Polaków. Jako polski ambasador w USA zaciekle broniłem sprawy ukraińskiej w Waszyngtonie. Teraz jestem naprawdę wściekły” – poskarżył się dyplomata.

Brak ponoszenia konsekwencji

Wydawać by się mogło, że od osoby „zaciekle broniącej sprawy ukraińskiej w Waszyngtonie” moglibyśmy oczekiwać rozbudowanych wyjaśnień, a nawet przypomnienia ciągu decyzji, które doprowadziły naszą politykę wschodnią na skraj tak spektakularnego bankructwa. Po co to jednak komu?

Artykuł został opublikowany w 34/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także