Z ostaliśmy po wyborach z masą obietnic złożonych nie tylko przez polityków pokonanych, bo to jeszcze pół biedy, lecz także – co gorsza – przez zwycięzców. I co teraz? Co, jeśli Polski, czyli Polaków-podatników, nie stać na spełnienie wszystkich ich obietnic? A przecież już widać, że raczej nie stać.
Co jest gorsze dla państwa – bankructwo wskutek realizowania złożonych obietnic za wszelką cenę, w tym za cenę dalszego zadłużania i tak już ponad miarę obciążonych podatników, czy przyznanie się do przedwyborczego blagierstwa i niewprowadzenie w życie co kosztowniejszych z nich? Co do tego, że niszczą państwo obie te przypadłości, nie mam bowiem wątpliwości.
Polska przeżyła ostatnie bankructwo stosunkowo niedawno, w 1989 r., a ofiarą blagierów politycznych pada w miarę regularnie. Wszelako po PRL, która była nie jedną wielką blagą, a jednym gigantycznym oszustwem, nadeszły czasy politycznych blagierów działających z istotnie mniejszym rozmachem.
Polska przeżyła ostatnie bankructwo stosunkowo niedawno, w 1989 r., a ofiarą blagierów politycznych pada w miarę regularnie. Wszelako po PRL, która była nie jedną wielką blagą, a jednym gigantycznym oszustwem, nadeszły czasy politycznych blagierów działających z istotnie mniejszym rozmachem.
Ba, w III RP działały także znaczące siły polityczne, które bardzo mocno starały się wywiązać z przedwyborczych zobowiązań. Choćby Akcja Wyborcza Solidarność, która przeprowadziła przyrzeczone wielkie reformy: administracyjną, emerytalną, oświatową, górniczą i systemu zdrowia, płacąc za to wyjątkowo wysoką cenę – tak bardzo straciła na popularności, że przestała istnieć. Albo Prawo i Sprawiedliwość, które w latach 2005–2007 przyobiecane i doprowadzone do skutku rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych, powszechną lustrację, a zwłaszcza bezpardonową walkę z korupcją, przypłaciło utratą władzy po upływie zaledwie połowy kadencji. Zresztą PiS dorzucił wtedy w pakiecie także obniżenie podatków i składki rentowej oraz kilka innych liberalnych reform, walnie przyczyniając się w ten sposób do pokonania przez Polskę kryzysu, który rozgorzał na świecie rok po oddaniu przezeń władzy.
A wracając do pytania: „Co jest większym złem: bankructwo państwa czy blagierstwo polityczne?”, jedyna odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, brzmi: obie są jednakowo niszczące. Z tą różnicą, że bankructwo – w krótkim czasie, a blagierstwo – w długim. Wszelako i jedno, i drugie zło prowadzi do osłabienia państwa, które chwieje się zarówno pod ciężarem długu ponad siły, jak i pleniącej się ponad miarę blagi. ©
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.