Oglądał Pan film Wojciecha Smarzowskiego „Kler”?
Nie widziałem filmu Smarzowskiego, ale nie zamierzam wspierać tej produkcji własnym portfelem. Zdaje się, że w filmie pozytywnych bohaterów w sutannach raczej nie ma. Ciekawi mnie natomiast czy w filmie poruszony jest temat tego jaki wpływ na kształt Kościoła miała infiltracja przez Służbę Bezpieczeństwa. Zdaje mi się, że w 1989 roku zarejestrowanych jako TW było niewiele mniej niż 20 proc. księży.
Jakie są Pana osobiste doświadczenia z Kościołem, księżmi?
Kilkanaście lat swojego życia mieszkałem przy klasztorze Kapucynów w Krakowie, tym samym, w którym Tadeusz Kościuszko święcił szablę, a Łukasz Ciepliński miał osobiste archiwum w czasie działalności IV Zarządu WIN. Przez te kilkanaście lat widziałem jak zakonnicy pełnią swoją posługę, pomagają biednym stanąć na nogi. Ugruntowali zatem u mnie zupełnie inny wizerunek, niż przedstawiają to liberalne media. Poza tym dużo od lat podróżuję w związku z wydarzeniami w całej Polsce i spotykam masę porządnych, aktywnych księży. Choć oczywiście można spotkać też księży podejrzanych. W malutkiej parafii, czy wielkich mediach.
Jerzy Urban bez ogródek stwierdził, że marzy o Kościele, w którym będą sami złodzieje i pedofile…
Pamiętam opowieść człowieka, który był w szkole, w której byli też klerycy. W drugiej połowie lat czterdziestych ta szkoła została rozpędzona przez UB. Po latach ten facet spotkał swojego kolegę, byłego kleryka.
Jako już księdza?
Nie. Jako wysokiej rangi oficera komunistycznych służb. Ten człowiek był niezwykle wdzięczny za to, że w jego szkole MBP dopatrzyło się niepodległościowego spisku. Z rozbrajająca szczerością dziękował za to ze może pracować normalnie w resorcie zamiast męczyć się jako biskup lub inny hierarcha kościelny. Innym przykładem jest np. Romuald Warakomski. Ten wileński lokalizator uratował tysiące ludzi przed śmiercią z rak gestapo. Po wojnie wstąpił pod przybranym nazwiskiem do zakonu, a po pewnym czasie został przeorem. W latach późniejszej komuny esbecy zorientowali się dzięki donosowi, że to były AK-owski fałszerz. Jedynie grą operacyjną poprzez agenturę w zakonie doprowadzili do sytuacji, w której z przeora w wielkim mieście stal się furtianem na prowincji z zakazem udzielania sakramentów. Miejscowi podobno jeszcze jakiś czas opowiadali o takim schorowanym zakonniku, co wszędzie agentów widział. Jerzy Owsiak napisał o „Klerze”, że jest to zdaje się jeden z najważniejszych filmów od 1989 roku. Ja za to chętnie zobaczyłbym film w stylu produkcji Wojciecha Smarzowskiego o Owsiaku, mimo, iż raczej nie zakładam że była by to najważniejsza produkcja wolnej Polski zwanej przez Owsiaka nową.
Czytaj też:
Żaryn: Nagonka na Kościół trwa od początku chrześcijaństwa, zmieniają się tylko metody
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.