Z ustaleń rozgłośni wynika, że ponaglenie ma związek "z brakiem informacji od policji" po nakazie doprowadzenia wysłanym 1 lutego. Sama policja ma zaprzeczać zarzutom o opieszałość w tej sprawie. Dziennikarz RMF FM usłyszał, że nakaz doprowadzenia do aresztu Marka Falenty, datowany na pierwszy dzień miesiąca, trafił do funkcjonariuszy dopiero 5 dni później. Policja miała niezwłocznie podjąć działania mające na celu ustalenie miejsce pobytu biznesmena. Jak dotąd bezskutecznie.
Marek Falenta to jedyna osoba, która w związku z aferą taśmową, została skazana przez sąd na bezwzględne więzienie. Dwóch kelnerów skazano na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Trzeci nie został ukarany w ogóle. Nakazano mu zapłatę 50 tys. zł na cel społeczny.
Dwa lata temu Falenta został skazany na 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 r. Biznesmen został uznany za zleceniodawcę nagrań. On sam zaprzecza, by stał za aferą.
Ujawnione w 2014 r. przez "Wprost" taśmy doprowadziły do poważnego tąpnięcia w rządzie Donalda Tuska. W restauracjach kelnerzy nagrali m.in. szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i prezesa NBP Marka Belkę.
Czytaj też:
Gdzie jest Marek F.? Powinien odsiadywać wyrok, szuka go policja