Polska nurza się w faszyzmie, przestrogi Jana Hartmana
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Polska nurza się w faszyzmie, przestrogi Jana Hartmana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prof. Jan Hartman, filozof
Prof. Jan Hartman, filozof Źródło: PAP/Rafał Guz
Straszne rzeczy dzieją się nad Wisłą. Mimo tylu lat oświecania, mimo zbiorowego wysiłku ludzi zatroskanych, Europejczyków pełną gębą, znawców tendencji globalnych, uniwersalnych i kosmicznych, polski ludek wciąż pokornie i po Bożemu, jak cielę za panią matką, jak trzódka za pasterzem, do kościołów podąża i zapomnieć o swej tradycji nie zamierza.

Jak wynika z ostatnich badań, liczba uczestników mszy świętych w roku 2016 nawet nieco wzrosła i prawie 40 procent Polaków regularnie w niedzielę Panu Bogu cześć oddaje. Na szczęście w tym strasznym kraju, tak bardzo przytłoczonym brzemieniem katolickiej pogardy, tak ohydnie zaściankowym i powierzchownym, znajdują się też, aż trudno uwierzyć jak oni się uchowali, myśliciele co się zowie przenikliwi, ci, co to poziom zachowują światowy, brukselski, postępowy i właściwy, co nigdzie by nam wstydu nie przynieśli. Ludzie światli, jednym słowem.

A oto jeden z nich, może nawet w tej kategorii najbardziej światły ze wszystkich, świecący wręcz, bo to i profesor nie byle czego i nie byle gdzie, ale filozofii Jagiellońskiego Uniwersytetu, a także publicysta znany i ceniony, w samej „Polityce” pisujący na stałe. Jan Hartman jest imię jego. Po kimś takim można by oczekiwać, że właściwe słowo da rzeczom. Żeby zaś wszyscy mogli zaczerpnąć z krynicy jego mądrości postanowiłem i ja czytelnikom ją udostępnić (gdyby ktoś uznał, że jednak zmyślam, bo niemożliwe, by takie dyrdymały i brednie wypisywał dojrzały człowiek z tytułem naukowym poważnej uczelni, z góry się zastrzegam, że cytaty pochodzą ze strony internetowej, bloga rzeczonego Hartmana Jana, opatrzone są jego zdjęciem oraz winietą „Polityki”, zatem w dobrej wierze mogę przyjąć, że to nie oszustwo, ale plon myśli profesora.)

Pisząc o zajściach w Ełku, profesor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że ich powodem był… „antyislamizm sączony do uszu Polaka przez władzę i Kościół”. Rozumieją coś państwo z tego? Bo ja nie. Najwyraźniej ani do poziomu tej zacnej uczelni nie dorosłem, podobnie jak do wykładanej tam filozofii, a już z pewnością do przekazywanej tam innej logiki niż ta, której zwykle się uczy w innych szkołach wyższych, niższych i średnich. W jaki sposób przyczyną śmierci Polaka zamordowanego najprawdopodobniej przez jednego z Arabów miałby być antyislamizm nie pojmuję. Wydaje się, że nie nim się kierował sprawca. Jednak, i na tym polega wyższość Hartmana, u niego sprawca staje się ofiarą, a ofiara sprawcą. Tak się dziś myśli w Europie i tak też rozumuje publicysta „Polityki”.

Osobliwy jest ten związek przyczynowo-skutkowy: zamordowany Polak zginął, bo był … islamską ofiarą antyislamisty lub też antyislamską ofiarą islamisty. Prawdziwą ofiarą jest bowiem Arab, który Polaka zabił, bo to on „ma złamane życie”. Biedak. Gdyby nie ten antyislamizm to by noża nie wyciągnął i Polaka nie zabił.

Jednak to nie wszystkie głębokie myśli profesora UJ z Krakowa. Dalej jest jeszcze lepiej. „Powiedzmy sobie jasno – antyislamizm jest współczesnym odpowiednikiem przedwojennego antysemityzmu. Wtedy antysemityzm był otwarty i nie unikał swego imienia. To sami antysemici tak się nazwali. Dziś nawet najwstrętniejsi żydożercy oburzają się, gdy nazwać ich antysemitami. Bo są takimi tchórzami i są tak zakłamani, że boją się nawet tego, kim są”. Czyli wrogość do muzułmanów jest tym samym, co nienawiść do Żydów i zaraz, za chwilkę, przestrzega profesor filozofii z Krakowa (chwała temu miastu, co tak godnych nauczycieli wydaje) zacznie się wielkie mordowanie. Zaraz polscy antysemici (przepraszam, teraz są to polscy antyislamiści) muzułmanom Holocaust drugi urządzą, tak jak Żydom urządzili przed laty, do czego zresztą nie chcą się wciąż przyznać. Na szczęście są jeszcze ludzie sercem i sumieniem obdarzeni, co to nie wahają się w tej mrocznej rzeczywistości głosu podnieść i złu się sprzeciwić. Hartman przeto woła:

„Dziś widzicie – panie Kaczyński, pani Szydło, panie Jędraszewski i panie Hoser – do czego prowadzi szczucie i podżeganie. Niby takie tam niewinne podpluwajki w stylu starej dobrej endecji, a tu chłopak nie żyje.” Znowu ta niezwykła szkoła logiki: chłopak, który nie żyje, to Polak zamordowany przez Araba (stan faktyczny), ale w wersji Hartmana to Arab jest ofiarą tego, że zamordowany stał się przyczyną morderstwa. Mistrzostwo świata! Polaka zabił Arab „wzburzony przejawami antyislamizmu i dyskryminacji, którą tak niewinnie sobie ćwiczycie. [wy panowie Hoser, Kaczyński i Jędraszewski plus pani Szydło]”. Gdyby nie Hoser z Kaczyńskim Arab nie musiałby zabijać, a tak, to nie miał wyjścia. Zabity Polak zrobił z Araba ofiarę antyislamizmu. Genialne po prostu.

Zachęcony taką przenikliwością zerknąłem też i do innych wpisów profesora filozofii, który tyle uwagi poświęca religii. „Czy macie jakieś pojęcie o islamie?” – pyta wzburzony publicysta „Polityki” i odpowiada: „Gdybyście mieli, zapewne zadziwiłoby Was jego podobieństwo do chrześcijaństwa. Jednym z nich jest występowanie zjawiska fanatyzmu i przemocy religijnej.” Tak, nie da się ukryć, że ten to fanatyzm jest stałą przypadłością Polaków. I znowu Hartman nie owija w bawełnę, śmiało i odważnie piętnuje.

Nie waha się powiedzieć nam wszystkim prosto w twarz prawdy. 18 listopada 2015 roku to dla niego dzień symboliczny, dzień przełomowy. Nie wiecie państwo o co chodzi? Tym gorzej dla was. To tak jakby nie wiedzieć co to była „noc kryształowa”, albo Jedwabne, albo Auschwitz. Hańba! Tego dnia przecież doszło do „publicznego spalenia w czasie demonstracji ONR na wrocławskim rynku kukły przedstawiającej ortodoksyjnego Żyda”. Tym samym zaś Polska jednoznacznie przyznała się do Zagłady. Spalenie kukły Żyda oznacza de facto poparcie dla Holocaustu, „spalenia narodu” i jest to czyn powszechny – bo wina rozciąga się i na organizatorów demonstracji i na policję, która ich nie złapała i na władze, które ich nie zatrzymały.

Ten, który spalił kukłę dokonał też, grzmi Hartman, symbolicznego aktu zniszczenia Zachodu – „jest to właśnie również atak na pamięć Holokaustu – jedną z największych świętości współczesnego Zachodu” (czytając te słowa przypomniał mi się tekst Adama Szostkiewicza z tej samej „Polityki”, który dowodził, że nie można mówić o kulcie Holocaustu). Od tej pory w oczach setek milionów ludzi Wrocław, a więc i Polska, to miejsce, gdzie „palą Żydów”. Wprawdzie podpalacza skazano na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia, ale to za mało. Znowu warto pokazać słynne rozumowanie: „Nie da się zniwelować dewastacji moralnej, jaką spowodował Piotr Rybak. Udało się ją jednak do pewnego stopnia ograniczyć”. Wspaniałe! Żeby tak w jednym twierdzeniu sobie zaprzeczyć to naprawdę trzeba być profesorem. W każdym razie nieograniczone straty, które są ograniczone, pokazały jedno: Polska zanurza się w faszyzmie, bo chroniący faszystów prokurator złożył apelację. A kto tego nie widzi, ten hołduje mitowi o „rzekomym nie-antysemityzmie PiS”.

Doprawdy, są jeszcze w Polsce filozofowie i ludzie odważni, pomyślałem czytając Hartmana. Może jest jednak światełko w tunelu?

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także