Co dalej z metropolią warszawską?
  • Kamila BaranowskaAutor:Kamila Baranowska

Co dalej z metropolią warszawską?

Dodano: 
Metropolia warszawska
Metropolia warszawskaŹródło:PAP / Leszek Szymański
Dyskusja o pomyśle powołania metropolii warszawskiej pokazała po raz kolejny, jak bardzo w naszej debacie publicznej dominuje myślenie partyjne

Gdy tylko gruchnęła wieść, że projekt PiS proponujący stworzenie nowej jednostki samorządowej, czyli metropolii warszawskiej, w skład której wchodziłyby oprócz miasta stołecznego także 32 sąsiadujące z nim gminy, zaskoczeń nie było. Reakcje były na wskroś przewidywalne. Wszyscy, którzy PiS nie lubią od razu wystartowali z wyrazami świętego oburzenia na to, że pomysł zły, głupi, groteskowy. Im bardziej pomysł był krytykowany, tym bardziej druga strona próbowała go bronić w równie mało przekonujący sposób. Czyli standard.

Szkoda, że nikt nie poszedł w tej dyskusji nieco dalej i nie wykonał najmniejszego wysiłku, by pochylić się nad samym pomysłem i spróbować go uzasadnić lub skrytykować z pozycji merytorycznych. 

PiS na sprawie metropolii warszawskiej poległ komunikacyjnie w sposób spektakularny. Do dziś nie dowiedzieliśmy się właściwie, dlaczego w ogóle PiS wystąpiło z taką propozycją – do tej pory filozofia tej partii wydawała się być odwrotna, stawiano raczej na zrównoważony rozwój i wsparcie prowincji niż pompowanie dużych miast. Nie wiemy też ostatecznie, kto jest autorem projektu, bo nawet Jacek Sasin niespecjalnie się do niego przyznaje, ani jakie korzyści ma przynieść mieszkańcom Warszawy i okolicznych gmin. Rytualne przekonywanie, że „będzie jeden bilet komunikacyjny” to mimo wszystko słaby argument, biorąc pod uwagę zakładaną rewolucję, jaką przyniosłoby wprowadzenie projektu ustawy w życie. Posłowie PiS wypowiadający się na ten temat w mediach byli nieprzygotowani i nie wiedząc, co mówić kluczyli i gubili się w zeznaniach. Temat żył kilka tygodni i w tym czasie nie zrobiono nic, aby wypracować jakąś wspólną koncepcję mówienia o nim. A przecież widząc, co się dzieje, reakcja powinna być natychmiastowa – albo szybkie przecięcie tematu albo sensowna próba jego obrony. Dodatkową konsternację, także w samym PiS, wywołały słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla „Do Rzeczy” do kształtu obecnego projektu odniósł się z daleko idącą rezerwą. Toteż dziś wszyscy udają, że tematu nie ma i nigdy nie było, bo sejmowe prace nad projektem zostały odsunięte w czasie. Nie wiadomo, kiedy wrócą i czy w ogóle wrócą, bo PiS widząc, że sprawa wymknęła się spod kontroli może zwyczajnie projekt wycofać i sprawić, że groźne dla niego pomysły opozycji np. przeprowadzenia referendum w Warszawie staną się bezprzedmiotowe. Nie zdziwiłabym się, gdyby taki był finał tej sprawy.

Z jednej strony trudno się dziwić, że opozycja skorzystała z tego prezentu, zwłaszcza w sytuacji, gdy CBA zatrzymuje kolejne osoby w sprawie warszawskich reprywatyzacji i czarne chmury gromadzą się nad głową prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej. PO kuje więc żelazo póki gorące i robi wszystko, aby temat eksploatować politycznie możliwie długo. Z drugiej jednak strony szkoda, że nikt tam nie wpadł na pomysł, że jest to temat, dzięki któremu PO mogłaby się pokazać jako nie tylko opozycja totalna, ale i konstruktywna – z własnymi pomysłami, diagnozami i receptami. Zwłaszcza, że akurat w tym temacie Platforma ma niezłe rozeznanie, sama bowiem w czasie swoich rządów parokrotnie zgłaszała pomysły utworzenia ośrodków metropolitalnych. 

„Problematyka metropolitalna stanowi jedno z kluczowych wyzwań Polski w kontekście długookresowych strategii rozwoju kraju. Jeśli zależy nam na dalszym rozwoju kraju, musimy podjąć decyzję dotyczącą współpracy ośrodków miejskich w Polsce” – pisał pięć lat temu w specjalnej „Zielonej księdze dot. obszarów metropolitalnych” Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji w rządzie PO-PSL. 

Tego, czego w całej tej sprawie zabrakło to rzetelna dyskusja o tym, czy metropolie są nam potrzebne. Pytań jest naprawdę dużo i wystarczy trochę czasu i poszperania w Internecie, by przekonać się, że dyskusje na ten temat trwają w środowiskach eksperckich i samorządowych od wielu lat. Padają tam ciekawe propozycje i argumenty, których w obecnej dyskusji publicznej kompletnie brak. 

Po co w Polsce metropolie? Czy tylko po to, aby usprawnić współdziałanie gmin i powiatów aglomeracji wielkomiejskiej, czy także, a może głównie po to, aby zdynamizować rozwój kraju i usprawnić współdziałanie Polski z innymi krajami UE? Co ma być najważniejszym zadaniem metropolii? Jak powinno to wyglądać organizacyjnie – czy zespół metropolitalny będący związkiem gmin czy może jednak powiat metropolitalny, będący szczególną jednostką samorządu? Śp. prof. Michał Kulesza, autor reformy samorządowej odpowiadał, że ani jedno ani drugie, że powinna być to jeszcze inna, nowa jednostka. 

I wreszcie jak ułożyć obszar metropolii – z gmin czy z powiatów? I kto będzie wybierać radę metropolitalną? – Muszą ją utworzyć prezydenci, burmistrzowie i wójtowie, bo inaczej to nie zadziała – uważał prof. Kulesza. – Czy jako władza metropolii będą oni mieli prawo narzucać wiążące ustalenia planistyczne radom swoich gmin? – zastanawiał się inny ekspert ds.samorządności prof. Hubert Izdebski.

Kiedy w 2008 roku rząd PO-PSL ogłaszał plan utworzenia 12 metropolii wokół największych miast, prof. Kulesza twierdził, że do metropolii stołecznej powinno wejść 50 gmin, które mają związki z Warszawą (to tak a propos wszystkich głupkowatych komentarzy, że 32 gminy, proponowane w projekcie PiS to absurdalnie duża liczba).

„Sieć metropolii musi być określona jako strategiczny projekt polityczny. Obowiązek wyznaczenia obszarów metropolitalnych spoczywa na rządzie i parlamencie, a nie na społecznościach lokalnych i regionalnych. I o ile struktura powiatowa dla potrzeb obszarów metropolitalnych jest nieodpowiednia, to należy przypomnieć, że powiaty zostały utworzone rozporządzeniem Rady Ministrów i organ ten może ową siatkę powiatów zmienić tak, aby dostosować ją do potrzeb obszarów metropolitalnych” – czytamy w „Raporcie na temat samorządności terytorialnej w Polsce” sprzed czterech lat, pod którym podpisani są najlepsi eksperci od samorządu. 

Konkluzja jednak nie jest zbyt optymistyczna. „Rozwiązanie problemu metropolitalnego jest trudnym wyzwaniem politycznym i społecznym. Poglądy partii politycznych, w konsekwencji ośrodków władzy centralnej, regionalnej czy lokalnej, często są jak aksjomaty, które nie podlegają dyskusji publicznej, a próba ich krytyki jest traktowana niemal jak zamach na demokrację i uprawnienia wspólnot samorządowych, czy też jak próba demontażu rusztu administracyjnego państwa. To powoduje, że debata jest bardzo trudna”. 

Wtedy wydawała się trudna, dziś wydaje się wręcz niemożliwa.

Czytaj także