Damian Cygan: Ceny ropy są na historycznie niskim poziomie, a w minionym tygodniu spadły nawet poniżej zera. Co się dzieje?
Wojciech Jakóbik: Ujemne ceny wystąpiły tylko w jednym rodzaju kontraktów – na ropę WTI, czyli mieszankę amerykańską. Stało się tak ze względu na bliską realizację tych kontraktów (maj). W tym momencie handlarzom bardziej opłacało się dopłacić do kontraktu, który oddadzą komuś, kto będzie gotów wykorzystać moc magazynową, przechować tę ropę i zarobić na niej np. za rok, kiedy cena za baryłkę wzrośnie. Natomiast generalnie ropa tanieje także w kontraktach różnicowych, gdzie cena za Brent oscyluje wokół 20 dolarów, a za WTI jeszcze trochę mniej. Ceny ropy są niskie głównie ze względu na pandemię koronawirusa, która ogranicza działalność gospodarczą, a co za tym idzie – zapotrzebowanie na ropę naftową. Mamy wielką nadpodaż ropy na rynku, mniejszy popyt, a przez to baryłka musi być tańsza.
Dlaczego jest tak, że mimo zapaści na rynku ropy, ceny paliw na stacjach benzynowych już tak drastycznie nie spadają?
Ceny paliw nie zależą tylko od wartości baryłki, a przełożenie cen ropy na sytuację na stacjach benzynowych nie jest natychmiastowe. Jednak spadki rzędu kilkudziesięciu groszy czy nawet złotówki na litrze benzyny to są znaczące zmiany. Oczywiście istnieją różnego rodzaju systemowe ograniczenia, które sprawiają, że benzyna nie będzie kosztować 2 zł. Według Standard & Poors kraje importujące ropę naftową zyskają 1–2 punkty procentowe wzrostu gospodarczego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że w tym roku w Polsce będziemy mieli ujemny wzrost PKB na poziomie minus 5 procent.
"Cena paliw nie spadnie poniżej 2,5 zł, nawet gdyby ropa była darmowa" – taki nagłówek przykuł moją uwagę w internecie. Czy tu chodzi o podatki?
Tak, przede wszystkim o akcyzę, która np. w Unii Europejskiej jest ustalona na pewnym poziomie i nie można zejść niżej. Dlatego spadki cen paliw mają swoje ograniczenia. Ale teraz, kiedy mamy pandemię, niskie ceny benzyny wspierają działalność gospodarczą, bo koszty transportu towarów spadają.
Jak zapaść na rynku ropy wpłynie na budżety takich państw jak Rosja, uzależnionych od handlu surowcami?
Kraje uzależnione od sprzedaży ropy naftowej, wśród których znajdują się Rosja czy Arabia Saudyjska, będą musiały wybierać. Z jednej strony między trudnymi reformami, pozwalającymi zmniejszyć zależność od ropy, ale jednocześnie podkopującymi stabilność polityczną reżimów w Moskwie czy w Rijadzie, a z drugiej – kontynuacją przejadania rezerw. Te rezerwy są dość pokaźne, bo według niektórych szacunków pozwolą przetrwać nawet kilka chudych lat z ceną ropy za baryłkę na poziomie około 25 dolarów. Ale bez reform, te rezerwy będą jałowo przejadane, a zależność od ropy się nie zmniejszy, co przy następnym kryzysie skończy się źle dla tych państw. Dlatego lepsze jest rozwiązanie podjęte choćby przez Arabię Saudyjską, która przedstawiła program "Wizja 2030" i planuje zmniejszyć zależność od ropy poprzez rozwój innych gałęzi gospodarki, takich jak odnawialne źródła energii czy turystyka.
Kiedy ceny ropy zaczną odbijać się od dna?
Trudno przewidzieć, jak długo potrwa pandemia i wywołany przez koronawirusa kryzys gospodarczy. Według optymistycznych prognoz, odrodzenie popytu nastąpi dopiero pod koniec roku. Ale nie wiemy, jak będzie w rzeczywistości i co wydarzy się jesienią, kiedy przewidywany jest nawrót pandemii i wzrost liczby zachorowań. Od tego wszystkiego zależy, jak szybko cena ropy naftowej zacznie się podnosić.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.