Lasy Państwowe na rzecz ochrony rynku surowca drzewnego
Artykuł sponsorowany

Lasy Państwowe na rzecz ochrony rynku surowca drzewnego

Dodano: 
Józef Kubica p.o. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych
Józef Kubica p.o. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Źródło:Materiały prasowe
Wywiad z Panem Józefem Kubicą, p.o. Dyrektorem Generalnym Lasów Państwowych

Panie dyrektorze, podobno Lasy Państwowe drastycznie podniosły ceny drewna?

–Nic podobnego. Wciąż sprzedajemy je po stawkach ustalonych jeszcze w końcu ubiegłego roku, nim koniunktura na rynku amerykańskim wywindowała je na niespotykany poziom. I nawet kiedy w maju organizowaliśmy aukcje na 10 proc. rocznego wolumenu, nasza cena wyjściowa była zdecydowanie niższa, ustalona na podstawie długookresowej sprzedaży. Na aukcjach ceny poszybowały, ale przecież licytowali sami kupujący. Mam wrażenie, że winą za własną politykę zakupów próbują przerzucić na Lasy.

Może te ceny były wysokie, bo wcześniej Lasy za dużo wyeksportowały za granicę? Drewna zaczęło brakować i stąd cenowa gorączka.

–Rzecz w tym, że Lasy nie eksportują. Nie szukamy klientów poza krajem, nie organizujemy spedycji. Cała oferta trafia do absolutnie bezstronnych elektronicznych procedur sprzedaży. Nabywcy rejestrują się w tym systemie i z naszej strony nie ma tu miejsca na absolutnie żadną stronniczość.

To może w ten sposób, nawet o tym nie wiedząc, wpuściliście na rynek Chińczyków?

–W zeszłym roku firmy z regonem spoza Unii Europejskiej kupiły dokładnie… promil naszej oferty.

Kto więc wysyła polskie drewno do Chin?

–Pośrednicy. Wyrosła nam grupa firm, które zrezygnowały z przerobu, i jedyne, czym się zajmują, to wyszukiwanie zagranicznych klientów i ładowanie surowego drewna w kontenery.

Typowa spekulacja, możliwa tylko wówczas, gdy istnieje różnica cen, a polskie drewno jest tanie w stosunku do cen światowych. To obnaża absurd narracji na temat polityki Lasów Państwowych, która jednocześnie napędza i ceny, i eksport. To czysty populizm.

Jednak drewno z Polski wyjeżdża. Nasze przedsiębiorstwa mogą czuć się zaniepokojone.

–Sektor gospodarki związany z leśnictwem – głównie przemysł tartaczny, meblarski i papierniczy – to nawet 400 tys. miejsc pracy. Jesteśmy kołem zamachowym tego gospodarczego łańcucha. Gdy nieprzerobione drewno wyjeżdża z kraju, znikają etaty. Słabną nasi stali partnerzy. Dostrzegamy ten problem i postanowiliśmy zdecydowanie zadziałać, formułując zabezpieczenia w zasadach sprzedaży na kolejne dwa lata. Dodatkowe, bo cały system sprzedaży jest tak skonstruowany, że promuje stałych klientów.

Teraz każda firma, które chce kupować drewno w Lasach Państwowych, składa oświadczenie, jaką część drewna przerabia i czy robi to na terenie Unii Europejskiej. Będą za to dodatkowe punkty, a w efekcie większy przydział i niższa cena drewna. Spekulantów czeka podwyżka.

W oświadczeniu można napisać cokolwiek.

–Zdecydowanie odradzam. Tak skonstruowaliśmy umowę, że podanie nieprawdy skutkuje jej rozwiązaniem. Do tego wiarołomny biznesmen zapłaci karę w wysokości 15 proc. wartości umowy. Dla przeciętnego tartaku to setki tysięcy złotych i brak dostępu do surowca w danym roku i w kolejnych latach, bo nieuczciwy pośrednik robi sobie lukę w premiowanej historii zakupów.

Dlaczego w ogóle nie zamkną państwo dostępu do drewna zagranicznym firmom?

–Proszę pamiętać, że Lasy Państwowe nie są regulatorem rynku. Dla Urzędu Ochrony Konkurencji nie ma „handlarzy” czy „spekulantów”. Są klienci, których należy równo traktować. Nie wszystkim się to musi podobać, tak jak tegoroczna zamiana ceny maksymalnej na wskaźnikową, również wyegzekwowana przez UOKiK.

Lasy Państwowe robią wszystko, by zgodnie z prawem chronić rodzimy przemysł drzewny. Stabilność firm tego sektora to także nasza stabilność i stabilny rynek dla klientów detalicznych. Czyli dla polskich rodzin, które potrzebują nowych mebli, drewna na remont domu czy książek i zeszytów dla dzieci, bo one też są z drewna.

Artykuł został opublikowany w 42/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także