W sobotę agencja Bloomberg podała, że koncern paliwowy Shell zakupił rosyjską ropę po rekordowo niskiej cenie i zdecydował się kontynuować współpracę z Rosją w tym zakresie. Według informacji Shell zapłacił za baryłkę ropy o ok. 28,45 dol. mniej niż wynosi indeks Dated Brent, który jest wskaźnikiem dla handlu ropą na całym świecie. Koncern nie będzie musiał organizować transportu, ponieważ surowiec został zakupiony z dostawą.
"Wzywam wszystkich świadomych ludzi na całym świecie, aby zażądali od międzynarodowych firm zerwania wszelkich powiązań biznesowych z Rosją" – wezwał w odpowiedzi ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba.
"Czy rosyjska ropa nie pachnie wam krwią Ukraińców?" – napisał na Twitterze szef ukraińskiego MSZ.
Podobnych słów użył premier Mateusz Morawiecki zwracając się do państw zachodnich z apelem, by wprowadzić embargo na rosyjskie węglowodory. – Tymi rurami płynie teraz krew niewinnych ludzi – mówił szef polskiego rządu.
W Polsce koncern Shell ma ok. 400 stacji paliw i sklepów.
Inna droga
Z kolei największy konkurent Shella – koncern BP – zdecydował nie tylko o zakończeniu współpracy z Rosją, ale także zrezygnował z 20 proc. udziałów w rosyjskiej spółce Rosnaft.
– BP działało w Rosji od 30 lat, pracując ze wspaniałymi kolegami z Rosji. Jednakże ta wojskowa ofensywa zmienia wszystko. Doprowadziło to naszą firmę do wniosku, że nasze zaangażowanie w Rosneft, należącą do skarbu państwa spółkę, po prostu nie może trwać dalej – poinformował prezes BP Helge Lund.
Czytaj też:
"Przypominają wypowiedzenie wojny". Putin straszy ZachódCzytaj też:
3 mld dolarów. "Forbes": Tyle wart jest rosyjski sprzęt zniszczony na Ukrainie