Brytyjska premier odniosła się do tej kwestii podczas podróży do Nowego Jorku, gdzie trwa sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Truss zapewniła, że popiera środki poprawiające efektywność energetyczną, ale nie będzie zachęcać ludzi do zużywania mniejszej ilości energii tej zimy, jak to robią niektóre inne kraje Unii Europejskiej. – Nie mówimy o racjonowaniu energii – zadeklarowała polityk, cytowana przez Sky News.
Lis Truss powiedziała, że popiera pogląd swojego poprzednika Borisa Johnsona, iż wyższe rachunki za energię są ceną, którą warto zapłacić za przeciwstawienie się Rosji po jej agresji na Ukrainę. – Słuszne jest, że nie możemy narażać naszego bezpieczeństwa w imię taniej energii. To jest błąd, który popełnił cały świat zachodni. Stał się zbyt zależny od reżimów autorytarnych, nie tylko w zakresie dostaw energii, ale także innych krytycznych minerałów i innych towarów – wskazała.
Wielka Brytania chce wprowadzić ceny gwarantowane
Premier podkreśliła, że rząd nie może pozwolić na to, aby koszty te odbiły się na coraz wyższych rachunkach Brytyjczyków. – To, na co nie możemy pozwolić, to aby te koszty zostały przerzucone na rachunki ludzi w Wielkiej Brytanii. Zamierzamy wprowadzić gwarancję cen energii, aby zapewnić, że ludzie są w stanie przejść przez tę zimę i następną zimę bez tych bardzo wysokich rachunków, których się obawialiśmy – zapowiedziała Liz Truss.
Tuż po objęciu fotela premiera, Truss ogłosiła, że rząd dofinansuje przez najbliższe dwa lata koszty energii, tak aby średnie rachunki dla gospodarstw domowych przy typowym zużyciu nie przekraczały 2500 funtów rocznie – zamiast ponad 3500 funtów od października.
Czytaj też:
Rząd przyjął projekt wsparcia dla sektorów energochłonnych warty 17,4 mld zł