Kobiety z punktami za płeć
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Kobiety z punktami za płeć

Dodano: 
Kobieta z komputerem, zdjęcie ilustracyjne
Kobieta z komputerem, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Nowa dyrektywa UE wprowadzi prawo nakazujące, by w dużych spółkach w radach nadzorczych zasiadało co najmniej 40 proc. kobiet lub do 33 proc. we władzach ogólnie. U podstawy wszystkich polityk rzekomo antydyskryminacyjnych leży być może nieuświadomiona pogarda ich zwolenników wobec grupy, którą chcą promować.

Wszystkie komentarze, że kwoty to błąd, bo kobiety będą zatrudniane jedynie ze względu na swoją płeć, a nie na umiejętności, powinny pozostać w ubiegłym stuleciu. My już próbowałyśmy prosić miło, ale nie udało nam się przebić szklanego sufitu. Owszem, te przepisy są bardzo bezceremonialne, ale konieczne” – grzmiała podczas zeszłotygodniowej debaty w Parlamencie Europejskim socjalistyczna eurodeputowana z Holandii Lara Wolters, zachwalając dyrektywę równościową. Dyrektywa przeszła dzięki temu, że po 10 latach odblokowano ją w Radzie UE. Parlament przyjął swoje stanowisko negocjacyjne jeszcze w 2012 r., a pierwotnie osiągnięcie celów dyrektywy zostało wyznaczone na początek 2020 r. Teraz ten termin przesunięto na 2026 r., czyli na wypełnienie jej celów pozostawiono jedynie cztery lata, a nie – jak w pierwotnym projekcie – osiem.

Nowe prawo, które lada moment zostanie opublikowane w „Dzienniku Urzędowym UE”, dotyczy jedynie giełdowych dużych spółek, czyli takich, które zatrudniają od 250 pracowników wzwyż oraz mają przynajmniej 50 mln euro obrotu rocznie. W takich firmach w radach nadzorczych ma zasiadać co najmniej 40 proc. kobiet lub do 33 proc. we władzach ogólnie. Za nieprzestrzeganie zasad mają być wymierzane kary, choć dyrektywa nie precyzuje, jak miałyby być surowe. Tak co do zasady wyglądają unijne dyrektywy: wyznaczają ogólny kierunek i zasady, jakich państwa mają przestrzegać, a ich szczegółowe wdrożenie i przekucie na język ustaw jest już sprawą poszczególnych krajów.

Niektóre państwa mogą być zwolnione z wdrażania dyrektywy – ale tylko, jeśli wcześniej same zaczęły już jej cele realizować i osiągnęły je do momentu wejścia przepisu w życie. W stanowisku Rady UE sformułowano to następująco: „[…] klauzula zawieszenia będzie dostępna tylko dla tych państw członkowskich, które przyjęły środki krajowe będące w sposób oczywisty »równie skuteczne«; oznacza to, że musiały one wprowadzić wiążące środki ilościowe w przepisach krajowych albo osiągają rzeczywiste rezultaty w postaci konkretnego odsetka osób niedostatecznie reprezentowanej płci zajmujących stanowiska dyrektorskie”.

Cały artykuł opublikowany jest w 48/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także