Paliwowa mafia w odwrocie
  • Agnieszka ŁakomaAutor:Agnieszka Łakoma

Paliwowa mafia w odwrocie

Dodano: 
Od lewej: wiceminister finansów Marian Banaś, wiceprezes Grupy Lotos Mateusz Aleksander Bonca, Zbigniew Leszczyński z zarządu PKN Orlen, sekretarz stanu w KPRM Maciej Małecki, prezes OLPP Paweł Stańczyk
Od lewej: wiceminister finansów Marian Banaś, wiceprezes Grupy Lotos Mateusz Aleksander Bonca, Zbigniew Leszczyński z zarządu PKN Orlen, sekretarz stanu w KPRM Maciej Małecki, prezes OLPP Paweł Stańczyk
Codzienne kontrole cystern i zaostrzone kary za unikanie podatku – państwo wygrywa z szarą strefą na rynku paliwowym.

Po roku od wprowadzenia nowych przepisów, gdy obowiązuje tzw. pakiet paliwowy, udało się skutecznie uszczelnić system podatkowy i zabezpieczyć granice przed nielegalnym wwozem paliwa. Tylko z tytułu VAT i tylko w pierwszym półroczu tego roku Ministerstwo Finansów szacuje dodatkowe wpływy na 2,5 mld zł. Mówił o tym wiceminister i szef Krajowej Administracji Skarbowej Marian Banaś podczas panelu poświęconego głównym wyzwaniom polskiego sektora paliwowego podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju.

Jego zdaniem wyjątkowo skuteczne okazały się tzw. pakiet paliwowy (czyli nowelizacja ustaw o VAT i akcyzie), a także zmiana Prawa energetycznego, które obowiązują od sierpnia ubiegłego roku. Niezwykle ważny okazał się również tzw. pakiet transportowy, bo pozwala monitorować (czyli w praktyce nadzorować) przewóz paliwa w kraju. Teraz praktycznie nie da się nie zapłacić podatku przy sprowadzeniu cysterny z zagranicy i trzeba to zrobić w ciągu kilku dni, a każdy ładunek wjeżdżający do kraju jest monitorowany. Na dodatek kary są bardzo dotkliwe. – Po zmianie przepisów Kodeksu karnego to jest przestępstwo, a za wyłudzenia na kwotę powyżej 10 mln zł grozi kara więzienia powyżej pięciu lat – mówił w Krynicy- -Zdroju wiceminister Banaś. A jeszcze dwa lata temu przywóz nielegalnie paliwa był traktowany jak wykroczenie.

Szara strefa uderzała przede wszystkim w legalnie działające firmy, które płacą podatki i nie mogą oferować taniego (czyli z nielegalnego źródła) paliwa na swoich stacjach. Dlatego ze zmiany przepisów zadowolone są największe firmy sektora – PKN Orlen i Grupa Lotos. – Najważniejsze, że sytuacja na polskim rynku jest przejrzysta i możemy działać w uczciwym otoczeniu oraz konkurencji – mówił w czasie panelu w Krynicy Zbigniew Leszczyński, odpowiedzialny w zarządzie PKN Orlen za sprzedaż. – Jestem spokojny, że szara strefa się nie odrodzi, jeśli właściwe organy kontrolne nadal będą skutecznie egzekwowały prawo – dodał.

Leszczyński przytoczył dane, z których wynika, że w pierwszym półroczu 2017 r.popyt na olej napędowy wzrósł o 26 proc.Jak jednak podkreślał, szara strefa dotyczyła nie tylko oleju napędowego, lecz także benzyny. I po wejściu w życie nowych przepisów także w tym segmencie sprzedaż wzrosła. PKN Orlen, największy producent paliwa w Polsce, w pierwszym półroczu tego roku zarobił 3,8 mld zł (zysk), natomiast Grupa Lotos – 568 mln zł. Dlatego uczestniczący w panelu wiceprezes zarządu ds. strategii i rozwoju Grupy Lotos Mateusz Aleksander Bonca zauważał, że pakiet paliwowy nie tylko przynosi efekt budżetowi państwa, lecz także przyczynił się do poprawy wyników finansowych firmy. – To paliwo, które musieliśmy w poprzednich latach eksportować,teraz z powodzeniem możemy lokować je na krajowym rynku – stwierdził wiceprezes Grupy Lotos.

Efekty pakietu paliwowego widoczne są też w działalności spółki OLPP (Operator Logistyczny Paliw Płynnych), która jest właścicielem największych baz magazynowania paliwa w kraju. Tylko w okresie od sierpnia do grudnia ubiegłego roku wolumen wydanego w bazach paliwa przez OLPP wzrósł o 23 proc. – Szarą strefę szacowaliśmy na 15 proc. rynku, ale w rzeczywistości jej udział mógł być wyższy – mówił podczas panelu prezes zarządu spółki Paweł Stańczyk.

Cysterny z drugiego obiegu

W sprawie szarej strefy w kraju jako pierwsza (już ponad cztery lata temu) alarmowała Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, utworzona przez największe firmy działające w kraju. – Okazało się bowiem, że pomimo wzrostu gospodarczego oficjalny popyt na paliwo zmalał, a jednocześnie codziennie do Polski wjeżdżało kilkaset cystern – mówi „Do Rzeczy” ekspert POPiHN Krzysztof Romaniuk. – Nielegalny i niekontrolowany import wypierał polskie paliwo i nasze rafinerie musiały szukać rynków zbytu za granicą. Skala tego zjawiska była ogromna. Możliwe, że nawet co piąty litr oleju napędowego na polskim rynku był z nielegalnego źródła. Teraz – po zmianie przepisów – oficjalny import w okresie styczeń–lipiec sięgnął 4 mld l rocznie. – Obecnie firmy skupione w POPiHN, by pokryć zapotrzebowanie,muszą sprowadzać czterokrotnie więcej oleju napędowego z zagranicy niż rok temu. To dla nas sygnał, że odzyskały rynek – mówi Romaniuk.

Organizacja szacuje zużycie oleju napędowego w okresie styczeń–lipiec na 11 mld l, a zatem więcej o jedną piątą w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Kierowcy więcej kupili też benzyny (o 8 proc.) i autogazu (o 6 proc.). Wartość nielegalnego paliwa sprzedawanego w ostatnich latach w Polsce jest różnie szacowana, bo dane nie są pełne. Obecny na panelu w Krynicy wiceminister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Maciej Małecki informował, że w 2007 r. luka w podatku VAT była szacowana na 7 mld zł, a w 2015 r. – już na 50 mld zł. – I w tej kwocie jedną piątą mogła stanowić właśnie szara strefa na rynku paliwowym – dodał. Jego zdaniem w kraju działała po prostu „mafia paliwowa”.

Prąd i wodór

W ostatnich dwóch latach w każdej dyskusji o wyzwaniach dla sektora w Polsce pojawia się wątek paliw alternatywnych, a szczególnie w kontekście elektromobilności. I tak samo było w Krynicy. Krajowi producenci paliwa muszą bowiem brać pod uwagę światowe tendencje na rynku. Wraz z ideą walki o ochronę klimatu coraz więcej firm motoryzacyjnych stawia na promocję aut elektrycznych, polską odpowiedzią ma zaś być narodowy plan rozwoju e-mobilności, a w nim choćby stworzenie polskiego samochodu elektrycznego (autobusy elektryczne polskiej produkcjijuż mamy i jeżdżą nie tylko w miastach w kraju, lecz także za granicą).

PKN Orlen i Grupa Lotos muszą nadążać za zmianami na rynku. Jak mówił podczas panelu w Krynicy Zbigniew Leszczyński, obecnie w kraju w sieci Orlen działają już dwa superchargery, czyli stacje do szybkiego ładowania samochodów, w Czechach jest ich 25 (dzięki współpracy z amerykańskim producentem samochodów elektrycznych Tesla). Dwa są też w Niemczech na stacjach PKN Orlen działających pod marką Star. Także w Niemczech w miejscowości Mülheim od maja działa pierwszy pilotażowy punkt dla aut zasilanych wodorem. Gdy powstawał, PKN Orlen informował, że „zaletą technologii wodorowej jest przede wszystkim przyjazność względem środowiska, stosunkowo duży zasięg pojazdów napędzanych wodorem – do ok. 500 km na jednym zbiorniku – oraz krótki czas tankowania”. Partnerem polskiej firmy w tym projekcie jest Air Liquide, światowy lider w dziedzinie paliw gazowych.

W tym samym czasie, gdy Orlen uruchamiał instalację w Niemczech, Air Liguide zawarł umowę na wielki projekt na drugim końcu świata – chodzi o współpracę z Toyotą i innymi japońskimi firmami przy budowie sieci stacji tankowania wodoru, tak by w ciągu trzech lat w Japonii działało ich 160, bona drogach tego kraju ma w tym roku jeździć nawet 40 tys. samochodów napędzanych wodorem. – Obserwujemy zmiany, jakie zachodzą na świecie, szczególnie w obszarze paliw alternatywnych, i jeśli pojawi się na nie popyt, to PKN Orlen będzie je oferował w kraju – zapewniał w Krynicy Zbigniew Leszczyński.

Grupa Lotos – jak deklarował jej wiceprezes – także mocno angażuje się w prace nad wodorem i analizuje rozwój rynku LNG. Na dwóch stacjach firmowych działają instalacje do ładowania samochodów, w planach jest zaś budowa 12 kolejnych na stacjach wzdłuż autostrad,częściowo za pieniądze unijne.W sumie koszty tych inwestycji szacuje się na milion euro.

Inną kwestią jest to, czym będą stacje paliwowe w przyszłości, a sądząc po planach firm działających w Polsce – nie tylko będą nastawione na usługę tankowania. Większość stacji stara się przyciągnąć klientów, oferując kawę, przekąski czy świeże pieczywo. – Obecnie klientem odwiedza stację raz na trzy–cztery dni, a naszą ambicją jest, aby przychodził nawet dwa–trzy razy dziennie i nie tylko po to, by zatankować paliwo – mówił w Krynicy Zbigniew Leszczyński. – Nie wykluczamy więc sytuacji, w której sprzedaż paliw będzie tylko dodatkiem do biznesu – zauważył.

PKN Orlen jest właścicielem największej sieci stacji w kraju – ma ich 1,7 tys. Główny konkurent – koncern BP – ma 523 stacji, a Grupa Lotos – 487. Na liście potentatów są też Shell i Circle K (dawniej Statoil). Obecnie w Polsce – według danych POPiHN – działa ok. 6,8 tys. stacji paliwowych, z tego mniej więcej połowa to stacje tzw. niezrzeszone, należące do prywatnych polskich właścicieli.

Cały artykuł dostępny jest w 38/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także