NIK przyjrzał się aferze zbożowej. "Wyniki kontroli są dla rządzących druzgocące"

NIK przyjrzał się aferze zbożowej. "Wyniki kontroli są dla rządzących druzgocące"

Dodano: 
Silosy ze zbożem w Odessie
Silosy ze zbożem w Odessie Źródło:PAP / Alena Solomonova
Działania rządu były nierzetelne, nieskuteczne i spóźnione, a minister rolnictwa przyczynił się do chaosu na rynku – wynika z raportu NIK o aferze zbożowej.

Od 1 czerwca 2022 roku zboże z położonych na Ukrainie międzynarodowych koncernów bez żadnych ograniczeń taryfowych i pozataryfowych mogło być wwożone na terytorium Unii Europejskiej w ramach tzw. korytarzy solidarnościowych. Szybko okazało się, że ziarno – które miało być w większości jedynie tranzytowane przez Polskę – w praktyce zostawało w polskich magazynach i tworzyło nieuczciwą konkurencję dla polskich rolników. Na tym tle pomiędzy Kijowem a Warszawą wywiązał się spór, ponieważ strona polska – choć dopiero w kwietniu 2023 roku – zdecydowała o nałożeniu, a następnie wbrew stanowisku Brukseli, przedłużeniu embarga na część ukraińskich produktów.

NIK o aferze zbożowej

"Wyniki kontroli są dla rządzących druzgocące" – czytamy w "Rzeczpospolitej", która opisuje w czwartek wnioski z raportu Najwyższej Izby Kontroli.

Z raportu NIK ma np. wynikać, że właściwe organy państwowe nie ochroniły polskich rolników przed skutkami niekontrolowanego importu zbóż z Ukrainy. W przypadku pszenicy import wzrósł w 2022 r. aż o 16,8 tys. proc.

"Od stycznia 2022 r. do końca sierpnia 2023 r., tj. w okresie objętym kontrolą, 541 firm sprowadziło z Ukrainy 4,3 mln ton zbóż i roślin oleistych o wartości 6,2 mld zł, przy czym największy importer, firma z województwa mazowieckiego, sprowadził zboże warte ponad 560 mln zł, a firma z Pomorza – za 497 mln zł" – podaje gazeta.

NIK ocenił, że "masowy napływ przyczynił się do spadku opłacalności polskich producentów rolnych i wzrostu zapasów zboża: z 3,8 mln ton w połowie 2021 r. do 9,7 mln ton w połowie 2023 r.".

Istotny wkład do negatywnego rozwoju sytuacji wniósł w ocenie NIK ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. "Rzeczpospolita" pisze, że "z raportu NIK wynika, że ocena szefa resortu była błędna i nie została poparta danymi ani analizami", a "decyzje producentów o niesprzedawaniu zboża okazały się fatalne w skutkach: ceny spadły, a im dłużej ktoś zwlekał, tym więcej tracił", "zwłaszcza że w kolejnym sezonie znacznie wzrosły koszty produkcji zbóż, czyli ceny paliwa i nawozów".

Działania rządu dramatycznie spóźnione

"Działania rządzących mające ratować sytuację okazały się dramatycznie spóźnione. Afera zbożowa miała także pokazać, że nie opracowano żadnych instrumentów pozwalających przeciwdziałać destabilizacji rynku rolnego. W ocenie NIK polityce rolnej państwa, pozbawionej planowania i analizy rynku, zabrakło działań długoterminowych i perspektywicznych" – czytamy.

„Rzeczpospolita” opisuje dalej, że "dla uspokojenia rolników, którzy dla PiS są bezcennym elektoratem, rząd uruchomił przed październikowymi wyborami system dopłat: wprowadził skup zboża za minimalną cenę 1400 zł, dopłacał do magazynowania zboża, paliw i nawozów". "Jednak przez aferę zbożową dużą część głosów na wsi stracił" – pisze dziennik.

Czytaj też:
Embargo na zboże. Ardanowski: Ukraina pokazała nam "gest Kozakiewicza"
Czytaj też:
Jest wniosek o komisję śledczą ws. zboża. PiS i PO "próbowały zablokować"

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Rzeczpospolita / Business Insider / TVN 24 / DoRzeczy.pl
Czytaj także