Te zmiany obejmą miliony Polaków. Będzie rewolucja w L4?

Te zmiany obejmą miliony Polaków. Będzie rewolucja w L4?

Dodano: 
Przeziębienie, zdjęcie ilustracyjne
Przeziębienie, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pracuje nad zmianami, które miałyby wpływ na miliony pracujących Polaków i ich pracodawców. Chodzi o zmiany w zwolnieniach lekarskich, czyli tzw. L4.

O możliwych zmianach w zwolnieniach lekarskich minister rodziny pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk powiedziała w rozmowie4 z "Dziennikiem Gazetą Prawną".

Obecnie za czas choroby pracownik otrzymuje zaledwie 80 proc. swojego wynagrodzenia. 100 proc. pensji przysługuje pracownikowi jedynie w ściśle określonych przypadkach. Chodzi o sytuacje, kiedy zwolnienie lekarskie jest wynikiem: wypadku w drodze lub z pracy, chorobą w okresie ciąży, poddania się niezbędnym badaniom lekarskim przewidzianym dla kandydatów na dawców komórek, tkanek i narządów oraz poddaniem się zabiegowi pobrania komórek, tkanek i narządów.

Zwolnienie lekarskie będzie płatne w 100 procentach?

Takie zasady mogą się już wkrótce zmienić. W resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej kierowanym przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk trwają bowiem prace nad tym, aby chorobowe było płatne nie w 80 procentach, ale w 90. albo nawet 100. Ma to związek z obietnicą koalicji rządzącej, w myśl której ZUS przejąłby obowiązek wypłacania wynagrodzenia chorobowego od pierwszego dnia nieobecności pracownika w pracy. Obecnie przez pierwsze 33 dni zwolnienia pensję pracownika opłaca pracodawca.

– Dziś składka chorobowa jest w 100 proc. opłacana przez pracownika. Dla pracowników trudne więc do wyobrażenia byłoby to, że państwo ściąga ciężar z barków przedsiębiorcy, a oni z tego nic nie mają. Dlatego jest rozważana propozycja, by czas na chorobowym był płatny w 90 albo 100 proc. – powiedziała Dziemianowicz-Bąk.

Zabezpieczyć zarówno pracodawcę, jak i pracownika

Dla minister jest rzeczą oczywistą, że za chorobę nie powinno się karać ani pracownika ani pracodawcy. Obecne przepisy, zdaniem polityk, karzą i jednych i drugich.

– Pracownik jest karany tym, że otrzymuje mniejsze wynagrodzenie, pracodawca tym, że musi znaleźć zastępstwo za nieobecnego pracownika i pokrywać koszty wynagrodzenia chorobowego, czyli 80 proc. pensji – wskazała. Taka sytuacja, w ocenie minister, ma negatywne skutki. Podkreśliła tu, że pracownicy przychodzą do pracy chorzy, bo nie chcą tracić części wynagrodzenia.

Z zapowiedzi minister wynika, że celem MRPiPS jest zabezpieczenie pracodawców w taki sposób, aby zwolnienia nie były nadużywane, a także zabezpieczyły pracownika na czas choroby, aby ten będąc chory nie przychodził do pracy.

– To kwestia gospodarcza i pracownicza, ale też związana z bezpieczeństwem i zdrowiem publicznym – powiedziała Dziemianowicz-Bąk.

Czytaj też:
Wraca sprawa zakazu handlu. Sklepy będą czynne w pierwszą i trzecią niedzielę w miesiącu?
Czytaj też:
"Takie procesy gospodarcze zachodzą". Minister finansów o wzroście inflacji
Czytaj też:
Jest decyzja ws. stóp procentowych

Opracowała: Anna Skalska
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Czytaj także