Jak obiecał, tak zrobił. Amerykański prezydent Donald Trump podpisał w ubiegłym tygodniu rozporządzenie o przywróceniu ceł na importowaną przez Stany Zjednoczone stal i aluminium. Pierwszy raz Trump wprowadził je w roku 2018, podczas swej pierwszej kadencji. Wynosiły one wówczas 10 proc. Wkrótce stawka zostanie podwyższona aż do 25 proc.
Tym razem rozporządzenie nie przewiduje też żadnych wyjątków. To zaś oznacza, że swoją decyzją nowy gospodarz Białego Domu uderza nie tylko w Kanadę (w ubiegłym roku wyeksportowała 6,5 mln ton stali) czy Brazylię (4,5 mln ton), lecz także w Japonię, Wielką Brytanię oraz gospodarki krajów Unii Europejskiej (łącznie unijne państwa wyeksportowały 4,3 mln ton, z czego większość pochodzi z Niemiec, Holandii i Rumunii). Cła na aluminium znów najbardziej odczują przedsiębiorstwa z Kanady, a także ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Grecji, Niemiec oraz Austrii. To cios tym poważniejszy, że wysokie koszty stałe sprawiają, iż unijny przemysł stalowy kurczy się w zastraszającym tempie.
Na szczęście i tym razem cios zadany przez Stany Zjednoczone w wojnie handlowej niemal ominie Polskę, ponieważ zarówno w przypadku stali, jak i aluminium Polska więcej importuje, niż eksportuje.
Jak zauważyli analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wartość eksportu stali i aluminium z Polski do USA w 2023 r. wyniosła 207 mln euro, co stanowiło niespełna 2 proc. eksportu do tego rynku i zaledwie 0,07 proc. łącznego eksportu Polski. Po wprowadzeniu barier celnych za pierwszej kadencji Trumpa polski eksport na rynek amerykański systematycznie rósł. Nie jest więc wykluczone, że również tym razem polskie firmy mogą potencjalnie zyskać na globalnym zamieszaniu na rynku.
Unijny odwet
Cła na stal i aluminium mają zacząć obowiązywać od 12 marca. Spodziewać by się można, że wyjątkowo hojnie opłacani eurokraci w Brukseli, a także polscy urzędnicy sprawujący w tym półroczu prezydencję w UE, idąc w ślady choćby władz Kanady, błyskawicznie przypomnieli Amerykanom, że w wojnie handlowej ofiary są zawsze po obu stronach. Wprowadzenie ceł na stal i aluminium podczas pierwszej kadencji Trumpa doprowadziło do zmniejszenia amerykańskiego PKB, negatywnie wpłynęło również na rynek pracy. Tak może być również tym razem. Analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs prognozują także, że nałożenie ceł na stal i aluminium doprowadzi do wzrostu cen tych surowców w Stanach Zjednoczonych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.