Gabryel: Polacy oszaleli ze szczęścia?
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Gabryel: Polacy oszaleli ze szczęścia?

Dodano: 77
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Kancelaria Sejmu / Paweł Kula
Naprawdę, trudno wytłumaczyć, co się w ciągu ostatnich dwóch–trzech lat stało z Polakami.

Jak to możliwe, że ze skończonych smutasów i ponuraków, urodzonych czarnowidzów, defetystów i katastrofistów, ludzi od stóp do głów przepełnionych pesymizmem, z których wyduszenie choćby kilku ciepłych słów na temat teraźniejszości czy przyszłości graniczyło w cudem, nagle przemienili się w tryskających optymizmem szczęśliwców?

A właśnie tak się stało. Według badań ośrodka analitycznego Pew Research Center w 2017 r., całkiem niedawno, aż 64 Polaków zadeklarowało, że kondycja polskiej gospodarki jest bardzo dobra lub raczej dobra. To o całe 26 punktów procentowych więcej niż w roku 2015, kiedy podobną opinię podzielało 38 proc. rodaków, i o 15 punktów procentowych więcej niż w roku 2016, gdy z poglądem tym solidaryzowało się 49 proc. z nas. A w roku 2014 było przecież jeszcze gorzej, i to dużo gorzej: zdania, że polska gospodarka ma się bardzo dobrze lub raczej dobrze, było zaledwie 29 proc. Polaków.

I to właśnie z tego powodu – szokująco szybkiego tempa poprawy nastrojów – fenomen obecnej eksplozji polskiego optymizmu jest tak zadziwiający. Nigdy bowiem wcześniej, w żadnym z 32 krajów (17 rozwiniętych, w tym Polska, i 15 rozwijających się), w których ośrodek Pew prowadzi badania, nastroje nie uległy poprawie tak mocno w tak krótkim czasie. Równie wyraźnie wzrósł w Polsce ostatnio także wskaźnik satysfakcji konsumentów, który wnosi już aż 88 punktów, gdy średnio w Europie – 81.

Tym to bardziej zdumiewające, że polskie dane ekonomiczne, choć od kilku miesięcy rzeczywiście coraz bardziej imponujące – z przyspieszającym tempem wzrostu gospodarczego (4 proc. PKB w pierwszym kwartale br., lecz w 2016 r. „zaledwie” 2,7 proc. PKB), z rekordowo niskim na razie deficytem budżetowym (w maju – 0,3 proc. PKB), z rosnącymi wpływami podatkowymi wskutek zwalczania oszustw, z najmniejszą od 26 lat stopą bezrobocia – robią wrażenie, to przecież nie oszałamiają. Nie zwalają z nóg.

Trzeba jednak pamiętać, że informacjom o nich towarzyszą inne fakty: wypłaty dodatków z programu „Rodzina 500+”, wprowadzenie dość wysokiej godzinowej stawki płac, spore podwyżki płacy minimalnej i emerytur, w tym najniższych – do tysiąca złotych, przywrócenie niższego wieku emerytalnego, zapowiedź „500+” (czyli 500 zł) raz w roku dla każdego emeryta i inne prezenty od rządzących. Prezenty poczynione w znacznej mierze na kredyt i to taki – nie można tego wykluczyć – którego polscy podatnicy w przyszłości nie będą w stanie spłacić.

O tym przekonamy się jednak dopiero za kilka lat. I wtedy się rozstrzygnie, czy dzisiejsza erupcja optymizmu u tak wielu Polaków naraz nie jest aby na wyrost – i to mocno na wyrost. Ponad miarę, na którą nas nie stać.

Artykuł został opublikowany w 27/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także