Wiara w Polskę

Dodano: 
Flaga Polski
Flaga Polski Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Waldemar Biniecki | Tutaj za oceanem często zastanawiamy się nad zagadnieniem, czy Polska w obecnej, skomplikowanej sytuacji geopolitycznej wyjdzie z niej nie angażując się w bezpośrednie działania wojenne, dopóki nie zostanie zaatakowana.

Czy uda jej się zbudować pozycję silnego i poważnego państwa z profesjonalną armią, służbami, dyplomacją i sprawnym szybko rozwijającym się biznesem. W wielu moich poprzednich publikacjach pisałem o zagrożeniach dla Polski. Z większości opinii analityków wynika, że w ciągu 3-5 lat Polsce może grozić wojna z Rosją, tak więc bezpieczeństwo Polski powinno być najważniejszym priorytetem dla strategii państwa i wokół tego zagadnienia powinna panować zgoda narodowa.

Jak mówi Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera: „Jeśli chcemy uniknąć wojny, to kraje NATO znajdujące się na wschodniej flance powinny przyjąć krótszy, 3–letni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji”. Polityka bezpieczeństwa państwa powinna mieć ponadpartyjny charakter i być odseparowana od partyjnej polityki. Jednak wśród toczącej się debaty w Sejmie wcale nie prowadzi się takich rozmów. Nie ma ich także w głównych mediach. Przyglądając się naszym elitom politycznym, tutaj zza oceanu, można odnieść wrażenie, że temat bezpieczeństwa Polaków jakoś ich nie zajmuje, a uwagę tychże pochłaniają, dyplomatycznie to ujmując, tematy bardzo odległe od bezpieczeństwa państwa.

Zgadzam się, że problem, aby psy mogły wchodzić na teren Sejmu razem ze swoimi właścicielami jest bardzo ważny, ale na miłość boską- ustawmy w debacie o problemach Polaków jakieś priorytety. Tym bardziej, że w 1939 roku też byliśmy: „Silni, zwarci, gotowi”, a potem była bohaterska obrona Ojczyzny, brak systemu komunikacji, centrum decyzyjnego, kierunek Zaleszczyki i eksterminacja reszty polskich elit przez Stalina i Hitlera. „Nie stać nas na peryferyjny minimalizm" – pisze prof. Marcin Piątkowski w swojej książce „Złoty wiek. Jak Polska została europejskim liderem wzrostu i jaka czeka ją przyszłość”. Tutaj za oceanem jesteśmy rozczarowani brakiem wizji rozwoju Polski, wyniszczającą wojną polsko-polską, nieumiejętnością współpracy z polską diasporą i właśnie z peryferyjnym minimalizmem.

Polska od 1989 r. mimo wszystko rozwija się świetnie, jeśli chodzi o siłę ekonomiczną. Mówią o tym światowe statystyki, lecz ten sukces zawdzięczamy przede wszystkim ciężkiej pracy ludzi biznesu, którzy przez państwo polskie traktowani są jak woły robocze, na których narzuca się coraz to nowe podatki a państwo zamiast wspierać polski biznes- pomaga biznesowi zagranicznemu. Każdy Polak ma prawo do tego, aby miał swój dom, swój samochód, działkę za miastem czy łódkę nad jeziorem i to jest jego święte prawo, aby o tym samodzielnie decydował.

W sferze polityki jesteśmy jednak zamknięci w bańce mentalnej sięgającej czasów sanacji. Polska mentalność elit politycznych nie polega na pomysłach wytworzonych przez państwowe, prywatne czy uniwersyteckie ośrodki intelektualne. Mentalność elit w Polsce polega na wierze w to, co powie lider partii. Ten zły stan rzeczy trzeba w końcu zmieniać. Nie może być tak, że polscy analitycy posługują się danymi niemieckich think-tanków, bo te w Polsce dopiero raczkują. W Polsce na przełomie ostatnich lat powstało w Polsce kilka ważnych książek, które mówią o wizji dla Polski. Staram się je systematycznie czytać bądź odsłuchać. Wiele zawartych w nich pomysłów może służyć jako gotowe scenariusze dla rozwoju strategicznego Polski.

W żadnej z tych książek nie znalazłem jednak ani jednej linijki o tym, że dla rozwoju Polski mogą pracować Polacy znad Wisły wespół z 20 milionami Polaków mieszkających na świecie. Aspektu udziału polskiej diaspory w życiu Polski nie bierze się pod uwagę od 1989 roku. Czarę goryczy przelewa exposé ministra Sikorskiego, który temat współpracy z diasporą polską wyrzuca ze swojego wystąpienia. Budujmy siłę państwa w postaci silnej i dobrze wyszkolonej armii posiadającej świetnie wyszkolone rezerwy. Budujmy również siłę ekonomiczną opartą na kreatywności, zdolnościach i solidności Polaków. Za dobrze wyszkoloną armię trzeba będzie zapłacić, tak samo jak za zamówiony z zagranicy sprzęt wojenny. Siła Polski musi się opierać również na sprawnej i konkurencyjnej gospodarce, którą trzeba rozwijać, aby ta mogła w koherentny sposób wspomagać armię i bezpieczeństwo Polaków. Rozbudowa armii mogłaby być wspierana przez polską diasporę. Wystarczy tylko przestudiować przypadek Jana Ignacego Paderewskiego sprzed ponad 100 lat. On wierzył w Polskę, a jego słowa wypowiedziane 30 kwietnia 1915 roku, w Chicago „Jestem Polakiem, wiernym synem Ojczyzny. Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej, była i jest treścią mego istnienia”.

Dla polskich elit ten niedościgniony wzór wielkiego męża stanu i lidera polskiej państwowości kojarzy się głównie z muzyką. Próżno by szukać jego naśladowców. W dzisiejszej debacie o Polsce, która toczy się poza parlamentem i poza głównymi mediami padają słowa, o skolonizowanych mentalnie elitach politycznych. Są one bolesne i rozczarowujące, ale czy słowa „nie potrzebujemy CPK, bo mamy lotnisko w Berlinie” lub ucieczka czołowych ministrów polskiego rządu do parlamentu europejskiego nie potwierdza tezy o mentalnym skolonizowaniu i braku wiary w Polskę? Inną ilustracją problemu jest materiał Macieja Wilka na Kanale Zero pt. „Audyty na stół. Centralny Program Komunikacyjny #1”, w którym niekwestionowany ekspert lotniczy wzywa ministra Laska do ujawnienia audytów w sprawie CPK. Rozczarowują również wybory samorządowe, gdzie włodarze miast czekają na dotacje, budują kładki i pragną, aby ich miasto było zaliczone do metropolii europejskich. Liczy się strategiczna wizja, rozwój ekonomiczny i ciągłe szkolenie kadr z małych ośrodków miejskich.

Rozmawiałem niedawno z amerykańskim profesorem, specjalistą od marketingu politycznego, któremu opowiedziałem krótko o Rzeczpospolitej Obojga Narodów, tajemnicy enigmy, rotmistrzu Pileckim, Irenie Sendler, i innych. Jego odpowiedź była krótka: zróbcie dobry film o Polsce. Pytam więc, dlaczego o rozmowach na ten temat zrobienia filmu hollywoodzkiego o Polsce decydują nieudacznicy, ludzie, którzy nie wierzą w Polskę?

Przypominam, że w listopadzie w Stanach Zjednoczonych odbędą się najważniejsze na świecie wybory, które mogą wywrócić globalny stolik polityczny. Jako Polska nie mamy na to żadnego wpływu, pomimo że w USA mamy 10 milionową diasporę, która mogłaby mieć realny wpływ na politykę amerykańską. Wiedzą o tym bardzo dobrze urzędnicy w Departamencie Stanu i inne diaspory z nim ściśle współpracujące. Polonia w Ameryce ciągle wierzy w Polskę i wystarczy odblokowanie woli politycznej w Warszawie, aby polska diaspora mogłaby wspomagać ponadpartyjną politykę państwa polskiego. Ale czy my mamy ponadpartyjną politykę i jesteśmy w stanie budować:” wielką i silną, wolną i niepodległą” Polskę? Czy my wszyscy wierzymy w Polskę?

Autor jest redaktorem naczelnym Kuryera Polskiego w Milwaukee

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także