„Przekażmy sobie znak pokoju” to nazwa kampanii społecznej środowisk LGBT, w którą włączyli się przedstawiciele niektórych środowisk katolickich, spod znaku tzw. katolicyzmu otwartego. W akcję włączyły się redakcje "Tygodnika Powszechnego", "Znaku", "Kontaktu" (pisma Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie) oraz "Więzi". Kampanię współorganizują Kampania Przeciw Homofobii, Grupa Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT Tolerado. Patronatu medialnego kampanii udzieliły redakcje katolickich pism: „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku”, „Więzi” oraz „Kontaktu”. Na stronie internetowej znakpokoju.com zamieszczane są spoty z bohaterami i bohaterkami kampanii.
Kampania zbiera skrajne opinie, na stronie internetowej akcji pojawia się wiele pozytywnych opinii, ale często rozbrzmiewają również te negatywne. – Według Kościoła katolickiego nie może być mowy o miłości małżeńskiej, a ta jest podstawą do zawarcia małżeństwa, bo miłość małżeńska zakłada różnorodność płci i otwartość na płodność. Z definicji jest to związek niezdolny do miłości tak, jak rozumie ją Kościół katolicki, do miłości erotycznej i małżeńskiej. To jest stara teologia katolicka zamieszczona w Katechizmie Kościoła Katolickiego – oceniał akcję publicysta "Do Rzeczy" Tomasz Terlikowski w "Chłodnym okiem" Telewizji Republika.
"To forma oswajania opinii publicznej ze złem"
Krytycznie do kampanii odnosi się również Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”. – Uważam tę kampanię za szkodliwą i wręcz skandaliczną, ze względu na to, że uczestniczą w niej ludzie, dziennikarze a nawet księża, którzy przedstawiają się jako katolicy – stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Jak podkreśla, środowiska LGBT nie muszą być szczególnie doceniane i wyróżniane, ponieważ nie dzieje im się w naszym kraju jakaś nadzwyczajna krzywda, a tworzenie takiej akcji nie ma nic wspólnego z okazywaniem miłości chrześcijańskiej. – Niestety, ci którzy tak mówią, albo działają nieświadomie i pełnią rolę pożytecznych idiotów rewolucji homoseksualnej, albo świadomie próbują doprowadzić do zmian w świadomości społecznej. W nieświadomość nie mogę uwierzyć, bo ludzie o pewnym poziomie wykształcenia muszą zdawać sobie sprawę z konsekwencji takich działań w innych państwach Europy i w USA: zaczyna się od walki z dyskryminacją, kończy się na obowiązku akceptacji. Ci, którzy najpierw mówią o szacunku dla homoseksualistów i lesbijek, kończą jako zwolennicy małżeństw gejowskich i adopcji dzieci przez pary jednopłciowe – stwierdza Lisicki w rozmowie z portalem.
– Od dawna już zresztą powtarzam, że tego typu kampanie nie mają nic wspólnego z walką z dyskryminacją, ale, przeciwnie, są formą oswajania opinii publicznej ze złem. Dziwię się bardzo milczeniu ze strony władz kościelnych: w tym przypadku pozwalają na to, żeby w imię katolicyzmu propagować postawy sprzeczne z chrześcijaństwem – dodaje.
Warto Rozmawiać: Kościół a homoseksualiści
mp
fot. YouTube/KPH_ official
wirtualnemedia.pl/Telewizja Republika/dorzeczy.pl